Gwiazda kabaretu Jurki ma raka. Porównała go do PiS-u
Agnieszka Litwin, którą Polacy znają z występów kabaretu Jurki, walczy z nowotworem. "Po prawie 30 latach pracy na scenie, muszę się teraz zająć tylko sobą i moim zdrowiem" - pisze i apeluje do kobiet.
Kabaret Jurki działa już ponad 20 lat i cieszy się sporą popularnością. Widzowie pokochali Marylkę, czyli Agnieszkę Litwin, która potrafi rozbawić publiczność do łez. W ostatnim czasie jednak Jurki dają znacznie mniej występów. Jak się okazuje, występy kabaretu zostały odwołane, a część przeniesiona. Wszystko ze względu na stan zdrowia Agnieszki Litwin, jednej z trzech występujących.
"Ja po prawie 30 latach pracy na scenie, muszę się teraz zająć tylko sobą i moim zdrowiem. Życzcie mi sił, radości i zdrowia, czego i ja wam najbardziej życzę. A i kochani, badajcie się, nie lekceważcie, jeśli coś was niepokoi w waszym organizmie" - przekazała Litwin. Aktorka sama wyczuła guz w piersi. "Okazał się złośliwy i już jest poza mną. Teraz trzeba go na zawsze pożegnać" - pisze aktorka.
Zobacz: "To jest obowiązek każdej nowoczesnej kobiety". Anna Puślecka zachęca do profilaktyki
Wpis Litwin spotkał się z mnóstwem reakcji. Fani nie zostawili tych doniesień bez komentarza. "Mam nadzieję, że dobre myśli twoich fanów dadzą ci siłę do walki z tym cholerstwem. Zdrowiej i wracaj, bo nikt cię nie zastąpi" - czytamy.
Aktorka natomiast przyznaje: "Bardzo dużo dziewczyn pisało mi, że dzięki temu, że o tym piszę, poszły na USG i mammografię i namówiły koleżanki. Namawiajcie się i idźcie się zbadać, panie i panowie, jeśli coś was niepokoi lub profilaktycznie".
Litwin po raz pierwszy podzieliła się diagnozą na swoim profilu na Instagramie w październiku tego roku.
"Wczoraj wykryto u mnie guza piersi. A właściwie ja go wykryłam przez wymacanie, a lekarz to potwierdził. Piszę o tym z dwóch powodów: pierwszy i nie ma nic ponad to - to nasze zdrowie i życie. Róbcie to, dotykajcie się, macajcie, słuchajcie sygnałów, jakie wysyła wam organizm i ich nie lekceważcie. Im szybciej coś wykryjecie, tym szybciej wrócicie do życia. A drugi powód jest taki, że nie mogę się od wczoraj pozbyć tego skojarzenia, że PiS jest jak rak" - pisała.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Porównanie do PiS wyjaśniała tak: "Atakuje najsłabsze ogniwa. Zastrasza. Zżera centymetr po centymetrze. Od środka. Po cichu. Organizm wysyła nam sygnały. A my ze strachu zagłuszamy je, udajemy, że nic nie widzimy, nic nie słyszymy, nic nie czujemy. A on przerzuca się na coraz to nowe komórki, zatacza coraz szersze kręgi. A rakowi nie można się poddać. Z rakiem trzeba walczyć. Jeśli ockniemy się zbyt późno, możemy już nie mieć o co".
Litwin o leczeniu często pisze na Instagramie. Dzieli się kolejnymi etapami, przez które przechodzi. "Postanowiłam potraktować go nie jak wroga, ale jak przyjaciela, który pojawił się, żeby mnie ostrzec. Włączył ostateczny alarm, dał mi najbardziej wyraźny sygnał, że powinnam w końcu zająć się sobą i tylko sobą, i ostatecznie pożegnać się ze wszystkim, co mnie spalało, niszczyło, wysysało energię, raniło" - pisała 5 października.
Kilka dni później podzieliła się grafiką, która przedstawiała kobiecą pierś. Pisała o tym, że jej musiała zostać usunięta.
"Moja terapia przez akceptację sytuacji i podejście zadaniowe. Usłyszałam alarm, otrzepałam się i zaczął się proces odrodzenia. Żegnam się z tobą, nie dam ci już pożywienia. Dość stresów. Już dość. Czas się pożegnać" - podsumowała.
Trwa ładowanie wpisu: facebook