Harry i Meghan znaleźli się pod obstrzałem. Wokół ich domu kręci się 300 paparazzich
Książę Harry i Meghan Markle chcieli rozpocząć nowe życie z dala od najsłynniejszej rodziny świata, która przez cały czas jest w centrum uwagi mediów. Przeprowadzka do luksusowej dzielnicy Malibu wcale im nie pomoże zadbać o prywatność.
Harry i Meghan odsunęli się od brytyjskiej rodziny królewskiej i zaczynają żyć na własny rachunek. Początkowo szczęścia szukali w Kanadzie, ale później przeprowadzili się w rodzinne strony Meghan. Jak donosi portal Pagesix.com, rodzice Archiego wybrali sobie willę na ogrodzonym osiedlu Serra Retreat w Malibu (część aglomeracji Los Angeles). Na terenie posiadłości mają ciszę i spokój, ale gdy tylko wyjdą za mury, nie odpędzą się od paparazzich.
Obejrzyj: Meghan i Harry chcieli chronić prywatność, ale coś poszło nie tak
- To jest LA, tam się kręci 200-300 fotografów, którzy teraz są szczególnie wygłodniali – mówił lokalny paparazzo Mark Karloff. W Serra Retreat można było dotychczas upolować takie gwiazdy jak Mel Gibson, Britney Spears czy Kylie Jenner. Meghan i Harry stali się teraz najbardziej łakomym kąskiem i Karloff nie ma złudzeń, że jego koledzy po fachu będą czekać godzinami dla jednego dobrego ujęcia.
W rozmowie z "Daily Star" wyznał, że każdy wyjazd z osiedla jest obstawiany przez 3-4 fotografów. Nie ma szans, by Meghan i Harry zostali niezauważeni. Karloff radzi też słynnej parze, by dogadali się z którymś uznanym paparazzo, bo unikanie obiektywów nic nie da. Wręcz przeciwnie – jeśli do akcji włączą się ochroniarze, fotoreporterzy staną się bardziej agresywni.
Nie jest tajemnicą, że Harry nie darzy szacunkiem paparazzi, których mógł obwiniać o śmierć matki. Syn księżnej Diany odsunął się od rodziny królewskiej i chciał rozpocząć nowe życie. Jednak zdaniem Karloffa jego żona jest za bardzo nastawiona na bycie celebrytką, by małżonkowie mogli kiedyś wyjść z domu i nie przyciągać uwagi fotoreporterów.