Ślubne okładki Haliny Mlynkovej
- Ślub to świetna okazja na przypomnienie o sobie i podreperowanie kariery. Gdy się go dobrze i stopniowo podgrzeje, będzie ładna, medialna telenowela na dobrych kilka miesięcy. Na przykład - przecież gdyby nie fakt, że Halinka Mlynkova postanowiła poślubić starszego czeskiego producenta, to nikt od dawna by o tej pani nie słyszał. A tak ilość okładek, która towarzyszyła tematowi pt: "Ślub Halinki" mogła sprawiać wrażenie, że mamy do czynienia z gwiazdą z samego topu. Uwierzyli w to też włodarze TVP, bo dzięki temu, że wyskakiwała z lodówki, dostała prowadzenie Sylwestra Dwójki czy "The Voice of Poland". Dla porównania Mlynkova nie ma teraz żadnej "fuchy" na szklanym ekranie. Jej ostatnia płyta przeszła bez echa i zalega w sklepach na przecenach. Cóż, emocje po ślubie opadły. Z tego co widzę ludzie ciągle męczą ją w komentarzach o powrót do Brathanków. Może to nie taki głupi pomysł na medialne wskrzeszenie? - zastanawia się w rozmowie z WP Gwiazdy Bartosz Pańczyk z "Faktu".
Nie da się ukryć, że ślub to idealna pożywka dla tabloidów, które odwdzięczają się chwilą na medialnym szczycie. Na temat śluby Mlynkowej wiadomo był absolutnie wszystko, łącznie z tym że "znajomi pary" zdradzali w gazetach że na stołach zagoszczą czeskie kndeliki. Za to sama zainteresowana z uperem maniaka powtarza od lat, że strzeże prywatności. Nawet na kanapie w śniadaniówce. A te spontaniczne zdjęcia w topowym magazynie to zupełnie niechcący...
Warto jednak pamiętać, że zarobione pieniądze miną, a niesmak pozostanie.