Oczekuje wsparcia od państwa. "Sytuacja przekroczyła wyobraźnię nas wszystkich"
Janusz Józefowicz bardzo szybko odczuł konsekwencje obostrzeń rządu w obliczu pandemii. Jako dyrektor teatru zatrudniającego 250 osób uważa, że nie otrzymał wystarczającej pomocy od państwa.
Z powodu pandemii koronawirusa zamknięto m.in. wszystkie instytucje kultury. Choć stopniowo zdejmowane są ograniczenia przebywania w miejscach publicznych, to kina, teatry, opery i kluby muzyczne będą musiały najdłużej czekać na swoją kolej.
Wielu artystów prowadzi prywatne biznesy, które obecnie nie mogą funkcjonować. Zarówno Krystyna Janda, jak i Janusz Józefowicz apelowali do widzów swoich teatrów, aby nie oddawali wykupionych biletów. Gwarantują, że gdy będzie to możliwe, będą mogli obejrzeć wybrane spektakle.
Zobacz: "Polska jest nadal ubogim krajem". Żebrowski mówi, na co powinien postawić nasz kraj
- Z dnia na dzień zostaliśmy pozbawieni środków do życia. A mówiąc my, mam na myśli pracowników Teatru Studio Buffo oraz ludzi, z którymi w różniej formie współpracowaliśmy. To ok. 250 osób, które mają kredyty do spłacenia, czynsze do zapłacenia i rodziny do utrzymania. Sytuacja jest, co tu dużo mówić, dramatyczna i przekroczyła wyobraźnię nas wszystkich - powiedział Janusz Józefowicz w rozmowie z "Faktem".
Choreograf i reżyser ujawnił, jakie koszty musi ponosić, mimo że obecnie nie może prowadzić teatru.
- Sam miesięczny czynsz wynosi ponad 50 tys. zł, nie mówiąc już o utrzymaniu pracowników etatowych, sekretariatu czy kas. Przez cały czas oddajemy pieniądze za bilety z odwołanych spektakli i koncertów. Kiedy zamknięto teatry, mieliśmy sprzedanych 35 tys. biletów na 144 zaplanowane do lipca przedstawienia - przyznał.
Janusz Józefowicz uważa, że jedynym wsparciem dla jego teatru jest postawa widzów, którzy nie oddają biletów oraz wykupują vouchery na przyszłe spektakle. Jest zawiedziony postawą rządu wobec ludzi kultury.
- Teatr Studio Buffo jest prywatnym przedsiębiorstwem, które działa od 28 lat bez dotacji publicznych i przez ten cały czas nie tylko dostarcza widzom rozrywki, lecz także zatrudnia setki osób i płaci podatki. Tylko w ubiegłym roku zapłaciliśmy do budżetu państwa ok. 1,5 mln zł i dziś, w tych trudnych czasach, oczekujemy jakiegoś wsparcia. Politycy na razie dużo mówią, szastają miliardami, ale niewiele z tego wynika. Przynajmniej dla nas. Nie mamy żadnego wsparcia, a utrzymanie naszego teatru jako instytucji to ogromne koszty - wyznał.
Dyrektor artystyczny Teatru Studio Buffo twierdzi, że dla ratowania biznesu chciałby udostępnić spektakle w sieci. Nie ma jednak możliwości ich zrealizowania.
- Myślimy oczywiście również o spektaklach w sieci. Zorganizowanie takich przedstawień nie byłoby dla nas problemem. Mamy doświadczenie w realizacji tego typu przedsięwzięć, ale nie możemy tego zrobić, ponieważ obostrzenia związane z koronawirusem uniemożliwiają w tej chwili pracę zespołową - dodał.
Mimo to artysta stara się być dobrej myśli. W ramach okazania wdzięczności stałym gościom teatru, pracownicy codziennie śpiewają dla nich w mediach społecznościowych.
- Na naszym profilu Studio Buffo codziennie publikujemy piosenki z przedstawień i koncertów, będziemy to robić do końca pandemii. Mam nadzieję, że wystarczy nam piosenek. Realizujemy też specjalne klipy "ku pokrzepieniu serc", które cieszą się ogromną popularnością. Pierwszy z nich ma już ponad 1,6 mln odsłon, drugi ponad milion - pochwalił się.