Jarosław Jakimowicz
Byłem zaproszony. Poprosiłem jednak panią kierowniczkę produkcji, by mnie nie pytano o jeden temat. Chodziło o mojego syna, który miał wtedy kilka miesięcy, a lekarze nie dawali mu żadnych szans na przeżycie. Odparła, że nie może tego obiecać, bo chcą rozmawiać o wszystkim. No to podziękowałem. Usłyszałem jeszcze na odchodnym: "Czego pan się boi?". Odparłem, że niczego. Ale wyobraź sobie: Masz malutkie dziecko i jest chore, zwykła gorączka, a ty już wpadasz w panikę. Porównaj to z sytuacją, gdy naprawdę może umrzeć. Leży w szpitalu, podłączone do wszystkiego, bez przytomności, i naprawdę chcesz o tym publicznie gadać? - powiedział Jarosław w jednym z ostatnich wywiadów.