Beata Tadla i Jarosław Kret
– Nie rozumiem, dlaczego ojciec, który do tej pory mało czasu spędzał z synem, nie angażował się w jego wychowanie, nigdy sam z nim nie wyjechał, nawet nie zabrał go sam na rower, a teraz w uzgodnieniu ze mną może to przecież nadrobić, walczy jedynie o to, żeby syn zobaczył, jak tata kocha inną panią i nocował w nieznanym domu czy domach – mówiła tuż po rozstaniu w rozmowie z „Show”.
_- Pierwszy artykuł w prasie sugerujący, że Jarek może mieć romans z koleżanką z pracy, ukazał się 16 lutego. Jarek uprzedził mnie o tym artykule, mówiąc, że paparazzi zrobili mu zdjęcia, kiedy wybrał się na kawę z koleżanką z redakcji. Szkoda, że wtedy stchórzył, bo mógłby tamtego wieczoru powiedzieć, że chce odejść. Mogliśmy wtedy normalnie się rozstać. Naprawdę rozumiem, że mógł zakochać się w innej kobiecie. Ale po co ten cały cyrk i nakręcanie spirali kłamstw? _– zastanawiała się głośno była partnerka Kreta.
_– Problem w tym, że Jarek myśli o zaspokojeniu swoich potrzeb, a nie potrzeb dziecka. W takiej sytuacji jestem zmuszona iść do sądu. Nie mogę pozwolić, by mój syn był traktowany jak maskotka _– przekonywała zbulwersowana Kosturkiewicz.
Wygląda na to, że żadne z rodziców 6-letniego Franka nie ma zamiaru odpuszczać. Szkoda jedynie, że cała sytuacja może się odbić na dziecku. Kto ma rację w tym konflikcie?