Jest w żałobie. Czy można było uniknąć tragedii?
Łukasz Płoszajski, aktor wrocławskiego Teatru Komedii znany również z serialu "Pierwsza miłość", kilka dni temu stracił ukochanego ojca. W rozmowie z tygodnikiem "Na Żywo" przyznał, że jest mu bardzo ciężko.
3 grudnia Łukasz Płoszajski zamieścił wpis w mediach społecznościowych. Niestety informacja była bardzo smutna. Aktor poinformował o śmierci swojego ojca. Pan Wojciech zmarł z powodu powikłań związanych z koronawirusem. "Dziękuję Ci za to, że zawsze byłem z Ciebie dumny, choć sam nigdy nie będę potrafił tak pływać i tak tańczyć jak Ty potrafiłeś. Zbyt rzadko mówiliśmy sobie Kocham Cię, ale wiemy obydwaj, że tak właśnie było. Kocham Cię Tato i nigdy nie zapomnę Twoich ostatnich słów" – napisał między innymi.
W tygodniku "Na Żywo" pojawił się artykuł o tym, jak aktor radzi sobie po stracie rodzica. Wspominane jest, że Płoszajskiego z ojcem łączyła wyjątkowa relacja. Gwiazdor został zapytany o to, czy tej tragedii dało się uniknąć.– Choroba rozwijała się u taty powoli, odbierając płucom wydolność. Gdyby można było odbyć wizytę lekarską w gabinecie, do tego by nie doszło – powiedział aktor tygodnikowi.
Szczepionka na koronawirusa. Dr Jacek Krajewski mówi, co z osobami, które nie będą szczepione w pierwszej kolejności (WIDEO)
Niestety sytuacja epidemiczna utrudniała diagnozowanie pana Wojciecha. W artykule czytamy, że Płoszajski nie miał do nikogo pretensji, myślał pozytywnie, gdy karetka przyjechała na czas i znalazło się miejsce w szpitalu. Niestety nie udało się uratować jego ojca.
Aktor, znany z roli Artura Kulczyckiego w serialu "Pierwsza miłość", nadal nie pogodził się ze stratą. Będą to dla niego pierwsze święta Bożego Narodzenia bez taty. Smutne, bo w żałobie po rodzicu. W tym trudnym dla siebie czasie 42-latek może liczyć na wsparcie swoich bliskich: żony Emilii i syna Mikołaja Dominika.