Joanna Kurowska przed laty urodziła martwe dziecko. Zabrała głos w sprawie decyzji TK
Joanna Kurowska zabrała głos na temat decyzji Trybunału Konstytucyjnego zakazującej aborcji z powodu ciężkich wad płodu. Serialowa aktorka po raz pierwszy wyznała, że przed laty urodziła martwe dziecko.
W całej Polsce trwają protesty po decyzji Trybunału Konstytucyjnego wpływającej na zaostrzenie prawa aborcyjnego. W czwartek, 22 października TK oznajmił, że dotychczasowe przepisy regulujące przerwanie ciąży w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu są niezgodne z Konstytucją.
Aktualna sytuacja polityczna zmusiła Joannę Kurowską do zabrania stanowiska w tej sprawie. Znana aktorka po raz pierwszy zdobyła się na wstrząsające wyznanie. Jak się okazało, przed laty nosiła martwe dziecko. Gwiazda "Klanu" opowiedziała o swojej traumie za pośrednictwem Facebooka.
"GROZA. To jedyne słowo, jakim mogę określić stan, w którym przyszło mi rodzić martwe dziecko. Jeszcze dzisiaj trudno mi o tym mówić. W piątym miesiącu odeszły mi wody płodowe. Dwa tygodnie leżałam na podtrzymaniu, szprycowana antybiotykami, wciąż modląc się, aby napłynęły. Ale one nie napływały. Niczego mi nie oszczędzono. Młody lekarz, stwierdził żrąc bułkę z szynką, i patrząc beznamiętnie w monitor USG - że dziecko jest martwe i muszę rodzić siłami natury, jeśli chcę następne urodzić zdrowe" - zaczęła aktorka.
ZOBACZ TAKŻE: Strajk Kobiet. Rzecznik policji wprost: Zostaliśmy wciągnięci w ten spór przez polityków
Po tak tragicznych doświadczeniach Kurowska wykazała się sporą empatią dla protestujących kobiet.
"Dzisiaj wyrwałabym mu tę bułę wraz z jęzorem, bo jest we mnie gniew kobiet, co to wyszły na ulice. Jest we mnie wielki gniew. Ale wtedy umierałam po kawałku, tak że nic ze mnie nie zostało. Nie oszczędzono mi niczego. Wróciłam na salę, gdzie matki szczebiotały do nowo narodzonych dzieci, a ja przerażona patrzyłam na swoje piersi nabrzmiałe od mleka, które czekały na dziecko, co to pewnie spłynęło gdzieś w prądach rzeki, której nazwy znać nie chcę. Za to znałam płeć dziecka. To była dziewczynka. Nie wiedziałam, co mogę dla NIEJ zrobić. Pobłogosławiłam JĄ cicho i dałam jej imię. Miała na imię KASIA" - wyznała.