Joanna Racewicz była w toksycznym związku. "Zastanawiałam się, co ze mną jest nie tak"
Joanna Racewicz przyznała, że przez ponad rok żyła w toksycznym związku. Dziś wie, że to, co zrobił jej partner, jest książkowym przykładem manipulacji oraz tzw. gaslightingu i ghostingu. O czym mowa?
Joanna Racewicz przez sześć lat była żoną porucznika Pawła Janeczka, który pełnił funkcję oficera BOR przy prezydencie Lechu Kaczyńskim. Mężczyzna zginął tragicznie w katastrofie lotniczej w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. Dziennikarka do dziś nie może pogodzić się z tym, co się stało. Nie ukrywa, że walczyła z depresją. - Zaczęła się terapia, zaczęło się branie leków. Bo bez farmakologii może ktoś potrafi wyrwać się z tego dołu, z tego koszmaru, w którym boli do granic możliwości ciało i dusza, ale ja nie potrafiłam. Czy teraz przestało boleć? Może mniej boli, ale wciąż jest ten ból - mówiła podczas konferencji kampanii społecznej "Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję".
Od katastrofy smoleńskiej wkrótce minie 13 lat. Choć prezenterka podkreśla, że nigdy nie zapomni o ukochanym mężu, chce dać sobie szansę na nową miłość. Niestety, okazało się, że to nie takie proste.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Amber Heard i Johnny Depp walczyli w sądzie. Publicznie prali brudy
- Po 12 latach, jakie minęły od tragedii, chcesz zbudować nowe życie i wydaje ci się, że spotkałaś dojrzałego, dorosłego mężczyznę. Ale potem nagle on zaczyna się odsuwać bez słowa wyjaśnienia. Za to z użyciem mistrzowskich uników. Im dalej, tym więcej manipulacji - wyznała Racewicz na łamach "Twojego Imperium".
Prezenterka opisała, że pierwsza czerwona lampka zapaliła się jej w głowie, gdy partner unikał rozmów na trudne tematy. Wmawiał jej, że "przecież wszystko jest dobrze". Kolejnym sygnałem, który wzbudził podejrzliwość dziennikarki, był fakt, że podczas ponad rocznej znajomości z mężczyzną nie udało jej się poznać ani jego rodziny, ani dorosłych dzieci. W zamian za to słyszała nieustające wymówki, które stawały się coraz bardziej absurdalne.
Racewicz wspominała, że musiała również walczyć z licznymi niedopowiedzeniami i manipulacjami ze strony partnera. Podkreśliła też, że doświadczyła na własnej skórze bardziej nieoczywistej formy przemocy - milczenia i zbywania (tzw. ghosting). Tego typu zagrywki partnera wbijały ją w poczucie winy. Doszło nawet do tego, że prezenterka zaczęła wierzyć, że problem leży w niej, a nie w zachowaniu mężczyzny (przykład gaslightingu).
- Zastanawiałam się, co ze mną jest nie tak. Może popełniłam jakiś błąd, może powiedziałam coś niestosownego, może czymś uraziłam. Ale nawet jeśli, to wszystko można sobie wyjaśnić. Jest tylko warunek - trzeba chcieć, a nie bawić się w kotka i myszkę - podsumowała w wywiadzie dla "Twojego Imperium", dodając, że już nigdy nie pozwoli się nikomu w ten sposób traktować.