Karol Strasburger: To chyba nie grzech, że pragniemy być szczęśliwi

Półtora roku temu Karol Strasburger stracił miłość swojego życia, Irenę Strasburger. Żona aktora zmarła na białaczkę. Para przeżyła razem 32 lata.

Strasburger długo dochodził do siebie po śmierci ukochanej. I choć media próbowały go swatać z kobietami, z którymi zdarzało mu się pojawiać na salonach, on nie był gotowy na nowe uczucie.

Czy upływ czasu to zmienił?

Strasburger najgorszy czas ma już za sobą. Nie znaczy to jednak, że potrafi już w pełni cieszyć się życiem.

Trudno to wszystko, co mnie spotkało, pozamiatać, zamknąć na cztery spusty i pogodzić się z tym, że takie życie będę już prowadził - powiedział w wywiadzie dla "Twojego Imperium".

Aktor był bardzo szczęśliwy ze swoją żoną. Strasburger nie widzi na razie szans, by to powtórzyć.

Wiadomo, że największym szczęściem człowieka jest drugi człowiek. Każdy szuka kogoś, ale niestety, znalezienie bratniej duszy wcale nie jest łatwe. Moja żona była na wysokim poziomie i życie układało nam się znakomicie. Teraz nie szukam miłości na siłę, jak informowały niektóre media. Oczekuję przyjaźni, bo nie chcę być człowiekiem poza nawiasem życia - powiedział.

Strasburger nie chce być źle oceniany, gdyby zechciał w przyszłości ułożyć sobie życie.

Uczucie jest potrzebne w życiu każdemu człowiekowi. To chyba nie grzech, że mimo osobistych tragedii pragniemy być jeszcze szczęśliwi. Dla mnie miłość jest motorem napędowym całego życia. Gdy kocham, budzę się szczęśliwy i zasypiam spokojny. Bez miłości nie jesteśmy sobą. Zawsze będzie nam brakowało czegoś, czego niekiedy nie potrafimy nawet nazwać.

Prowadzącego "Familiadę" otaczają teraz głównie przyjaciele, którzy wspierają go w gorszych momentach. Strasburger ukojenie znajduje również w pracy. Mamy nadzieję, że znajdzie się również osoba, z którą będzie mógł dzielić codziennie szczęście.