Pstryczek w nos
- Jestem jedyną osobą w historii dziennikarstwa w Polsce, która dostała akredytację na rozdanie Oscarów. Każdy, kto starał się o nią, wie, że to prawie niemożliwe dla kogoś z Europy – powiedziała kilka lat temu w wywiadzie dla miesięcznika "Claudia".
Dziennikarka od 2011 roku relacjonowała galę Oscarów dla TVN, jednak niespodziewanie w 2017 roku zastąpił ją Marcin Wrona. Był to ogromny cios dla Rusinowej, która zawsze szczyciła się tym, że ma możliwość relacjonowania tej imprezy.
Jak dowiedział się "Fakt" stacja miała zrezygnować z usług Kingi w związku z jej wygórowanymi oczekiwaniami. - Kinga słynie z ogromnych wymagań i fochów. Zawsze życzy sobie biletu w pierwszej klasie - czytamy. - Wybiera też najlepsze hotele i restauracje. A stacja wydała na nią już sporo w Argentynie, gdzie kręciła "Agenta". Spędziła tam rekordowo dużo czasu. – powiedział informator "Faktu"
Jak myślicie, czy dni Rusinowej w TVN są już policzone?