Z kim skonfliktowała się przez ostatnie 20 lat?
Kinga Rusin jest niekwestionowaną gwiazdą telewizji, w której pracuje już od przeszło 20 lat. Pierwszy raz na ekranie telewizorów pojawiła się na początku lat 90-tych. Jednak nie wszyscy pamiętają, że zadebiutowała w roli prezenterki "Teleexpressu". Szybko zaczęła piąć się po szczeblach medialnej kariery, za co w 1994 roku została uhonorowana "Wiktorem" w kategorii "Telewizyjne odkrycie roku". W tym samym roku została żoną wschodzącej gwiazdy TVP, Tomasza Lisa, z którym od razu po ślubie wyjechała do USA. Po powrocie w jej życiu nastąpiło wiele zmian – przeszła do TVN i rozwiodła się ze swoją wielką miłością.
Rusin szybko porzuciła dziennikarstwo informacyjne i zaczęła robić karierę w show-biznesie. Najpierw wzięła udział w "Tańcu z gwiazdami", w którym razem ze Stefano Terrazzino wygrała kryształową kulę. Następnie zaczęła prowadzić program śniadaniowy "Dzień dobry TVN", którego jest niekwestionowaną gwiazdą do dziś.
Dziennikarka od lat ma tylu samo zwolenników co przeciwników, a wszystko ze względu na jej dosadne tezy i ostre komentarze, którymi dzieli się w wywiadach oraz na swoim profilu na Facebooku. Rusin 9 marca kończy 46 lat.
Nie uznaje kompromisów?
O dziennikarce krążą różne plotki dotyczące jej metod pracy oraz wygórowanych wymagań - Mam wokół siebie zarówno wrogów, jak i przyjaciół. Niczego i nikogo nie udaję. Zawsze mówię prawdę, nawet jeśli to jest pod prąd. Jestem uczciwa wobec siebie. Wtedy człowiek ma spokój duszy, a to odbija się na twarzy – powiedziała w 2014 roku w wywiadzie dla magazynu "VIVA!".
Amerykański sen
Kiedy jej kariera nabierała rozpędu, zakochała się w Tomaszu Lisie, z którym w 1994 roku wzięła ślub. Para wyjechała do USA, gdzie Lis był korespondentem "Wiadomości".
- Przez cztery lata mieszkałam i pracowałam w Stanach Zjednoczonych, które do dziś są moim miejscem na Ziemi. A raczej - jednym z moich miejsc, bo równie mocno ciągnie mnie na plaże Rodos, do włoskich miasteczek i nad mazurskie jeziora - wspominała na swojej stronie internetowej Kinga Rusin.
Rozstanie z przytupem
Jednak idylla po jakimś czasie się skończyła, a małżeństwo Rusin i Lisa rozpadło się po 12 latach. Tak w jednym z wywiadów wspominała moment, w którym musiała zadbać sama o siebie. - Gdy zostałam sama z dziećmi, całkiem dobrze działała moja agencja PR. Robiliśmy imprezy dla firm. Ja tej pracy nie doceniałam, mąż wpoił mi, że to mało ważne... [Ważny był] DOM. Żeby było czysto, żeby z obiadem zdążyć i zakupy po drodze, jogurt truskawkowy i kabanosy, bo się skończyły. Więc wprawdzie mam firmę na drugim końcu miasta, ale ja ten obiad wydam, posprzątam, a potem jeszcze raz pojadę dokończyć pracę - mówiła.
Kiedy Kinga odkryła w sobie smykałkę do robienia interesów, złapała wiatr w żagle._ - Ta praca, taka z doskoku, dawała efekty. Gdy więc się otrząsnęłam po rozstaniu, poszłam do banku i spytałam, na jaką kwotę mogę na moją firmę dostać leasing. I wiesz, kupiłam sobie BMW. Siedziałam w tym pięknym samochodzie i mówiłam na głos: zobacz, zarobiłaś, nie jesteś taka słaba, stać cię na niego!_ - dodała.
Wojna na szczycie
Rusin kilka lat temu była jedną z pierwszych polskich gwiazd, które postanowiły wydać książkę ze swoimi przemyśleniami. "Co z tym życiem" nie było literackim Mount Everestem, co w jednym z wywiadów skrytykowała Dorota Wellman, która nazwała twórczość Kingi – "pieprzeniem o niczym".
Między prowadzącymi "Dzień dobry TVN" nastała "zimna wojna". Trzeba jednak przyznać, że Wellman miała powód do krytyki byłej żony Lisa, ponieważ ta w książce naśmiewała się z jej wagi.
- Przeczytałam gdzieś, że kamera mnie nie lubi, bo nie mam podłużnych mięśni. Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Jednocześnie byłam dumna, że może dzięki temu, że nie mam podłużnych mięśni, znajdę się w tej samej kategorii co Dorota Wellman i Wojciech Mann. Bo oni chyba też podłużnych mięśni nie mają, a jeżeli mają, to skrzętnie je ukrywają - pisała Rusin w swojej książce.
Ekspert od wszystkiego?
Dziennikarka często dzieli się przemyśleniami na swoim profilu na Facebooku. Jakiś czas temu odniosła się do nierównych i niskich zarobków w Polsce. Jednak skala porównawcza w jej przypadku była dość… zabawna, a Rusin udowodniła, że jest często oderwana od rzeczywistości.
_- (…) Polska. Oto znajdujemy się w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego jedna piąta narodu żyje poza granicami i w którym co trzeci mieszkaniec ma 20 lat. Kraj brutalnie oderwany od wiekowych tradycji, który odbudował swoją stolicę według obrazów Canaletta, a Stare Miasto odtworzył jako nowe. Kraj, który ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik.* Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny trzech par dobrych butów* _– napisała.
Trzeba przyznać, że dziennikarka nie kupuje raczej butów z sieciówek, a para dobrych butów w jej przypadku to często wydatek kilku tys. złotych.
Koniec medialnej przyjaźni?
Dziennikarze przez lata udowadniali, że przyjaźń w mediach jest możliwa. Wszystko się zmieniło, kiedy Kraśko zaczął prowadzić razem z Rusin weekendowe wydania "Dzień Dobry TVN". Dawni znajomi zaczęli sobie coraz częściej dogryzać na wizji, dodatkowo, jak podaje "Fakt", przestali się również spotykać po pracy. Co jest powodem tej nagłej zmiany?
- Piotr narzeka, że Kinga przychodzi nieprzygotowana na plan. Przychodzi od razu na rozpoczęcie programu. Piotrek jest 30 minut wcześniej, aby się przygotować. Nie korzysta z kartek, a Kinga czasem się w nich pogubi. Kilka razy podważała na wizji wiedzę Piotrka, docinała mu. A i tak się okazywało, że to on miał rację, bo był przygotowany. Sama się ośmieszała - powiedział gazecie pracownik TVN.
W kuluarach mówi się, że dziennikarka poczuła się zagrożona przez Kraśkę, który momentalnie wkupił się w łaski całego zespołu "Dzień Dobry TVN". Tym bardziej, że Kinga nigdy nie cieszyła się zbytnią sympatią wśród swoich współpracowników. Czy ambicja zawodowa Rusin będzie ważniejsza niż przyjaźń z Piotrem?
W obronie przyrody
Kinga Rusin jest również mocno zaangażowana w ochronę środowiska i często komentuje bieżące wydarzenia oraz krytykuje rażące naruszanie prawa. Kiedy cała Polska żyła ustawą ministra Szyszko, która umożliwiała wycinkę drzew, dziennikarka w mocnych słowach odniosła się do całej sprawy.
- No żesz...!!!!!!!!!!!!! Klnę w tym momencie tak, że uszy więdną i mam nadzieję że znajdzie się to na czołówkach gazet i portali!!! Czyich interesów pilnował Szyszko tworząc i przepychając tę cholernie szkodliwą ustawę? CZYICH ja się pytam! Nigdy na czele ministerstwa środowiska (kiedyś ochrony) nie stał taki szkodnik! Może już dosyć!? I tak wystarczająco się "zasłużył", nie społeczeństwu polskiemu, nie środowisku, z całą pewnością nie zwierzętom żyjącym w polskich lasach, ale komuś na pewno! #szyszkododymisji PODAJ DALEJ!!! (pisownia oryginalna) – Rusin napisała kilka dni temu na Facebooku.
Pstryczek w nos
- Jestem jedyną osobą w historii dziennikarstwa w Polsce, która dostała akredytację na rozdanie Oscarów. Każdy, kto starał się o nią, wie, że to prawie niemożliwe dla kogoś z Europy – powiedziała kilka lat temu w wywiadzie dla miesięcznika "Claudia".
Dziennikarka od 2011 roku relacjonowała galę Oscarów dla TVN, jednak niespodziewanie w 2017 roku zastąpił ją Marcin Wrona. Był to ogromny cios dla Rusinowej, która zawsze szczyciła się tym, że ma możliwość relacjonowania tej imprezy.
Jak dowiedział się "Fakt" stacja miała zrezygnować z usług Kingi w związku z jej wygórowanymi oczekiwaniami. - Kinga słynie z ogromnych wymagań i fochów. Zawsze życzy sobie biletu w pierwszej klasie - czytamy. - Wybiera też najlepsze hotele i restauracje. A stacja wydała na nią już sporo w Argentynie, gdzie kręciła "Agenta". Spędziła tam rekordowo dużo czasu. – powiedział informator "Faktu"
Jak myślicie, czy dni Rusinowej w TVN są już policzone?