Kamil z siódmego piętra
Tu poznali Kamila Sipowicza, który tak to wspominał w wywiadzie dla "Vivy!":
- Były lata 70. Mieszkałem wtedy na siódmym piętrze w bloku przy ulicy Ogrodowej, a Kora na czwartym. Niedawno się wprowadzili z Markiem Jackowskim i małym synkiem Mateuszem. Wynajęli dwupokojowe mieszkanie. Prowadzili dom otwarty, bywało tam mnóstwo ludzi. Ja mieszkałem z matką. Nie mogłem zapraszać do siebie nikogo, zjeżdżałem więc na czwarte piętro do Kory i Marka. Piliśmy herbatę, siedząc na podłodze, rozmawialiśmy o Jezusie, o buddyzmie, o proroctwach. To były głębokie filozoficzne rozmowy.
Wcześniejsze losy Sipowicza i Kory były podobne.
- Ja, półsierota bez ojca, bez przerwy podrzucany przez matkę do różnych ciotek. Kora podrzucona do domu dziecka i potem tułająca się też po ciotkach. I jej matka, i moja były bardzo biedne. Kora była wychowywana w bardzo biednych warunkach, w pokoju w suterenie mieszkała z matką, siostrą i dwoma braćmi. Może dlatego oboje przystaliśmy do ruchu hipisowskiego – ja w Warszawie, ona w Krakowie.