12 czerwca na Twitterze pojawiły się nagle hasztagi #tvpisoverparty i #tvpinfoisoverparty. Krótko po tym stacja wyemitowała pochlebny materiał o zespole muzycznym BTS. Ktoś na Woronicza zrozumiał, że z fanami k-popu trzeba się liczyć.
Dlaczego grupa internautów, wystarczająco duża, żeby móc z tego, co piszą, stworzyć trend, uderzyła w państwową telewizję? Bo tego właśnie 12 czerwca Rafał Ziemkiewicz i Krzysztof Feusette określili na antenie TVP Info członków BTS jako "skośnych", "enerdowskich lodziarzy".
Jaka siła polityczna odpowiedzialna jest za tę akcję? Kto potrafi zmobilizować się w tak krótkim czasie i na tak wielką skalę? I co to za grupa BTS, o której zwykły polski obywatel niewiele słyszał?
IDOLE XXI wieku
Skomplikowane układy taneczne połączone ze śpiewem i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach wygląd. Delikatna uroda, brokat, cekiny, ubrania w intensywnych kolorach, czerwone albo różowe włosy, a nawet delikatny makijaż. Już wiemy, gdzie jesteśmy. W tak zwanej koreańskiej fali.
Słowo "hallyu" oznacza fenomen rosnącej popularności koreańskiej popkultury na świecie. Hallyu to część strategii soft power południowokoreańskiego rządu, który inwestuje ogromne pieniądze w seriale, filmy – i w k-pop.
Kpop, czyli koreański pop, rósł w popularność na świecie od końcówki lat ’90, a apogeum przypadło kilka lat temu, gdy cała planeta tańczyła hit "Gangnam Style", a zespół BTS zaczął zdobywać międzynarodową sławę. Do Polski k-pop na dobre wszedł cztery lata temu.
O sile fandomu TVP przekonała się już po raz drugi. W marcu zeszłego roku TVP info stworzyło na Twitterze ankietę z pytaniem "Czy akceptujesz możliwość adopcji dzieci przez pary homoseksualne?". Fani skrzyknęli się i zagłosowali na "tak". TVP Info usunęło ankietę.
Z kolei 28 stycznia prowadzący program Dzień Dobry TVN nazwali Jungkooka, członka BTS, „niemęskim”. Okrzykniętego najprzystojniejszym mężczyzną w rankingu TC Candler chłopaka skrytykowali za to, że farbuje włosy i nosi kolczyki, a reporter przeprowadził sondę uliczną wśród bazarowych sprzedawców ze zdjęciem …J-Hope, innego członka zespołu. Fani zareagowali hasztagiem #dziendobrytvnisoverparty, a do akcji wysyłania maili do stacji włączyli się fani od USA po Wietnam i Filipiny. Przeprosiny pojawiły się następnego dnia, a reporter odpowiedzialny za sondę został zwolniony.
Kiedy 31 maja policja w Dallas poprosiła o umieszczanie zdjęć uczestników antyrasistowskich demonstracji na aplikacji iWatch Dallas, w przeciągu doby aplikacja padła przeciążona tysiącami fragmentów koncertów i obrazków niepowiązanych z protestami.
11 czerwca, krótko po ogłoszeniu rozpoczęcia rejestracji na wiec prezydencki Donalda Trumpa w Tulsa, setki tysięcy nastolatków skrzyknęły się na twitterze i tik toku. Rezerwowali darmowe wejściówki tylko po to, by pozostawić je pustymi. W budynku przeznaczonym dla prawie 20 tysięcy gości pojawiło się zaledwie 6 tysięcy.
Kim są ci, a właściwie w większości te, które przeczą stereotypowi o młodych, którzy w nic się nie angażują, a polityka ich nie obchodzi?
FANDOM
Fandom koreańskich gwiazd to w większości dziewczyny w wieku od 16 do 25 lat. Dla nich kpop reprezentuje tolerancję i otwartość.
- Każda muzyka wyznacza inne wartości. Ja dzięki kpopowi pokochałam siebie. Jestem po trzech poważnych operacjach. Kpop zmienia poglądy na świat. Uczy, że nieważne, jaki jesteś na zewnątrz, najważniejsze jest to, co jest w środku. Gwiazdy pokazują, że każdy z nas jest równy. Nie ma lepszych i gorszych ze względu na pochodzenie czy kolor skóry – mówi Julka.
- Mówienie, że mężczyzna nie powinien nosić różowego koloru, rurek, spódniczek, powinien pracować na rodzinę i być jej głową, jest od dawna przeterminowane. Ludzie nie umieją się pogodzić z tym, że świat idzie do przodu i każdy ma prawo być szczęśliwy – mówi Wiktoria.
- Często spotkałam się z określeniami "Chińczyki", "jak można słuchać tych skośnookich", "oni wyglądają jak baby, na pewno są pedałami". A ja nigdy nie spotkałam osoby, która słucha kpopu, a nie akceptuje inności. Dla mnie samej najważniejsze wartości to tolerancja i to, żeby kobiety mogły wybierać, co chcą robić ze swoim ciałem – mówi Sana.
Dziewczyny są licealistkami i prowadzą na Facebooku grupę o zespole Blackpink.
- Gdyby nie kpop i moje zainteresowanie Azją, mogłabym być właśnie takim za przeproszeniem typowym Polakiem, z ograniczonym światopoglądem i ograniczoną perspektywą. – dodaje Magda. Ma dwadzieścia lat i studiuje na kierunku Studiów Azjatyckich. – I też każdy Azjata byłby dla mnie Chińczykiem. Kpop bardzo na mnie wpłynął, zrobił ze mnie osobę tolerancyjną i otwartą.
- Kiedy zaczęły się pojawiać artykuły i posty na temat tego, że kpoperki to siła, zaczęłam się zastanawiać, czy to rzeczywiście jest siła i czy one rzeczywiście są tak lewicowe – mówi dr Julia Trzcińska, politolożka związana z Uniwersytetem Wrocławskim, które przeprowadziła badania na temat postaw politycznych polskich fanów kpopu. Prywatnie też jest fanką.
- Te badania są tylko pewnym wstępem do dyskusji, ale to, co bardzo wyraźnie widać, to to, że wolność jest dla fanów najważniejszą wartością. Zgodziło się z tym prawie 90%. Wszystkie pytania dotyczące spraw, które mogą ograniczać wolność, zagrażać prawu ekspresji i wypowiedzi, spotkały się z silną reakcją. Na przykład rozdział państwa i religii – 71% odpowiedziało, że zdecydowanie się z nim zgadza.
Prawie 70% zgodziło się ze stwierdzeniem, że kobiety nie są traktowane na równi z mężczyznami. Najważniejsze okazały się jednak kwestie związane ze środowiskiem – prawie 90% zgodziło się, że większość państw powinna się skupić na zielonej polityce. Ale przy pytaniach dotyczących kwestii rynkowych pojawiło się najwięcej odpowiedzi typu "nie wiem", "trudno powiedzieć".
- Czy oni są grupą polityczną o konkretnej ideologii, konkretnej orientacji politycznej? Nie. Są pewne wartości, które są dla nich ważne i o nie potrafią walczyć bardzo zajadle. To są ludzie, którzy nie boją się mówić. Chwała im za to, bo bez obrony tych wartości nigdzie nie dojdziemy. Ale to nie są skonkretyzowane poglądy. Ja widzę niesamowity potencjał w tym, jak oni sami uczą się na grupach tego, jak dyskutować. To jest pokolenie post-millenialsów, którzy doskonale radzą sobie w mediach społecznościowych.
Rzeczywiście grupy kpopowe są bardzo dobrze administrowane. Pojawia się tam bardzo wiele postów, a mimo to nie ma chaosu, nad czym czuwają zastępy moderatorów.
- Fandomy w ogóle mają siłę do tego, żeby się organizować. Ale do tej pory robiły to raczej wokół przedmiotu samego zainteresowania. A fandom kpopu zaczął walczyć o coś więcej.
MILION PRZECIWKO RASIZMOWI
- Jesteśmy bardzo oddani, jeżeli się w coś angażujemy to na 100, na 101% - uważa Marcelina. Ma 21 lat, mieszka pod Wrocławiem i bardzo aktywnie brała udział w akcji przeciwko DDTVN. - Nie zajmujemy się tylko sprawami fandomu, ale też sprawami ważnymi społecznie. Wielu ludzi o tym zapomina. Jesteśmy jedyną taką społecznością, która bierze udział w akcjach przeciwko rasizmowi czy homofobii. To byłoby dziwne, gdyby ktoś, kto tak bardzo angażuje się w słuchanie zagranicznej muzyki, był rasistą i nie wspierał takich działań.
- Fandom jest w stanie zmobilizować się przeciwko rasizmowi – mówi Klaudia. Ma 20 lat i pracuje w firmie medycznej. – Kiedy zespół BTS przekazał milion dolarów dla fundacji związanych z Black Lives Matter, fani postanowili złożyć bliźniaczą dotację. Zebrano ponad milion i to w przeciągu doby. Ja też się dorzuciłam.
Marcin Teodorczyk jest pisarzem i badaczem popkultury młodzieżowej. Napisał nagradzany dramat inspirowany twórczością zespołu Blackpink.
- W moim dramacie wykorzystałem motyw nastolatka, który słucha kpopu, żeby zbudować postać, która jest "inna", nadać mu rysy osoby wrażliwej, która nie boi się wyrażać siebie i sięgać po oryginalne treści. Jako słuchacze niszowej muzyki, fani kpopu sami mogli odczuć odrzucenie reszty. Rozumieją, czym są przejawy najróżniejszej dyskryminacji i są bardzo czujni. Trzymają rękę na pulsie w sprawach homofobii, wykluczenia. Łatwo się skrzykują i działają. Możemy im wiele zawdzięczać, są takimi strażnikami w internecie.
Główny bohater dramatu, inspirowany postacią Dominika z Bieżunia, jest wyzywany w szkole od "pedałów".
- Kpop przełamuje wizerunek męskości. Idole mają delikatne rysy, nie są napakowani, nie są typowymi drwalami. Są zadbani, z ładną buzią, farbują włosy. A mimo to pozostają uosobieniem męskości. Może to jest związane z kryzysem męskości i jest to zaczątek rewolucji wizerunku mężczyzny?
Teodorczyk prywatnie słucha kpopu od 8 lat.
- Polscy fani przenoszą wzorce koreańskie na grunt polski. Kiedy byłem na koncercie, fani pilnowali kolejności wejścia, rozdawali numerki, i tak jak w Korei czekali po 12 godzin przed koncertem pod klubem. W Polsce nie ma ku temu żadnego powodu, ale czekają razem, śpiewają piosenki. Robią to samo, co w Korei. Myślę, że to zaangażowanie też wzięli z Korei.
Do następnych wyborów fanki kpopu osiągną pełnoletność. Czy ich głosy okażą się znaczące?
- Mając takie wartości, jakimi się kierujemy, możemy stać się wielką siłą i przy okazji następnych wyborów mieć decydujący wpływ na wynik - mówi Klaudia.
Doktor Julia Trzcińska jest ostrożniejsza:
- Ich głos na pewno będzie się liczyć. Ale czy będą się liczyć jako fani kpopu? To młodzi ludzie, którzy są po prostu zmęczeni polityką. Mogą być pewną przeciwwagą dla wyborców Konfederacji, do których przemawiają proste rozwiązania, konkrety. Fani kpopu też są zmęczeni, a jednocześnie bardzo otwarci światopoglądowo. Do nich przemawiałby bardziej populizm lewicowy niż faktycznie ideologie lewicowe. Ale to są w dużej części jeszcze licealiści, jest jeszcze czas. To jest siła, z którą się trzeba liczyć, ale czy oni dalej będą występować pod sztandarem kpopowym czy to będą po prostu post-millenialsi z większych miast – to się jeszcze okaże.
Wiktoria jest pełna optymizmu:
– Jesteśmy dużą siłą i wystarczy tylko chcieć, a dokonamy niemożliwego.