Krzysztof Zalewski: "Parę razy dostałem w ryj za to, że - cytuję - jestem pedałem"
Krzysztof Zalewski ma partnerkę i syna, ale za sprawą swojego scenicznego wizerunku sam stał się ofiarą homofobicznego ataku. Wokalista przyznał, że nieraz brano go za geja. "Dostałem w ryj" - wyznał w rozmowie z dziennikarzem "Wyborczej".
Podczas tegorocznej gali Fryderyków nieoczekiwanie pocałował Ralpha Kamińskiego w geście solidarności z osobami nieheteronormatywnymi, ale wsparcie Krzysztofa Zalewskiego dla środowiska LGBT+ nie ogranicza się tylko do tego głośnego wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Wokalista od dawna manifestuje je w swojej działalności publicznej, chociażby bawiąc się swoim scenicznym wizerunkiem.
W najnowszym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Zalewski przyznał zresztą, że to właśnie z tego powodu sam stał się ofiarą agresji, gdy wzięto go za geja.
Ralph Kaminski ocenia POCAŁUNEK z Krzysztofem Zalewskim: "Było BARDZO DOBRZE"
"Sam lubię się fikuśnie, kolorowo ubrać i parę razy dostałem w ryj za to, że - cytuję - jestem pedałem" - wyznał Zalewski w rozmowie z Jarosławem Szubrychtem. Jak stwierdził wokalista, wielokrotnie był w sytuacji, w której sam czuł to zagrożenie na co dzień towarzyszące osobom nieheteronormatywnym w Polsce. M.in. dlatego wciąż nie może pogodzić się z faktem, jak trudno żyć mniejszościom seksualnym w naszym kraju.
"Nie mieści mi się w głowie, że w XXI wieku orientacja seksualna może być dla kogoś problemem, i gotuje się we mnie na samą myśl, że osoby nieheteronormatywne mogą nie czuć się w naszym kraju bezpiecznie. Homofobiczni komentatorzy mówią, że wystarczy nie afiszować się ze swoją seksualnością, ale to bzdura. Pary heteroseksualne mogą w miejscach publicznych trzymać się za rękę, a osoby homoseksualne nie mogą bez strachu pozwolić sobie na takie zwykłe, ludzkie gesty" - stwierdza Zalewski.
Jak przyznał artysta, sam ma wśród swoich bliskich osoby homoseksualne. Ze smutkiem wyznał, że niektóre z nich szczęście i bezpieczeństwo znalazły dopiero poza Polską.