Legendarny zespół w Polsce. Zagrali Chopina, polski hymn. Publiczność szalała
12 października w łódzkiej Atlas Arenie odbył się koncert legendarnego zespołu Deep Purple, który w latach 70. został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako najgłośniejszy zespół świata. Niektórzy fani twierdzą, że pionierzy hard rocka chcą ponownie znaleźć się w słynnej księdze. Tym razem jako najdłuższej grający zespół świata.
W 2013 r. uczestniczyłem w konferencji prasowej, na której frontman Deep Purple Ian Gillan powiedział: "Większość osób uważa, że 'Now What?!' to nasza ostatnia płyta. Dlatego podczas jej nagrywania mieliśmy poczucie, że nie możemy tego schrzanić. Ale po jej skończeniu byłem przekonany, że nie jest to ostatnia płyta Deep Purple. I rzeczywiście planujemy już kolejną wspólną sesję. Ludzie, którzy patrzą na nas z boku pewne tak nie myślą. Ale my przestaliśmy zastanawiać się nad upływem czasu".
Ian Gillan nie mylił się. W ciągu kolejnych blisko 10 lat Deep Purple wydali dwie nowe płyty z premierowymi utworami ("Infinite" oraz "Whoosh!"), a także album z coverami. Co więcej, brytyjski zespół rockowy, którego członkowie urodzili się tuż po zakończeniu II wojny światowej, po każdej płycie wyrusza w trasę koncertową. Basista grupy Roger Glover przyznaje, że członkowie zespołu są uzależnieniu od podróży, od życia na walizkach i trudno im z tego zrezygnować. Poza tym nic tak dobrze nie smakuje, jak powrót do domu po wyczerpującej trasie koncertowej. "Wiem, że jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji. Kochamy to, co robimy" – zdradził w jednym z wywiadów.
Koncert w łódzkiej Atlas Aranie odbył się w ramach trasy "The Whoosh! Tour", która pierwotnie miała promować płytę "Whoosh!" wydaną w sierpniu 2020 r. Jednak pierwotna data koncertu z powodu pandemii koronawirusa została przełożona na 2021 r., a następnie na 12 października 2022 r. W międzyczasie zespół wydał album z coverami zatytułowany "Turning To Crime". Pojawiły się też przecieki, że po zakończeniu trasy koncertowej Deep Purple ponownie wejdzie do ulubionego ostatnio studia w Nashville, gdzie będzie pracować nad materiałem do swojej dwudziestej trzeciej już płyty.
Z albumu "Whoosh!" uczestnicy łódzkiego koncertu Deep Purple usłyszeli jedynie singlowy utwór "Nothing at All". To trochę mało, jak na promocję płyty, ale nie ukrywajmy, większość widzów chce jednak posłuchać największych przebojów legendarnej grypy, która swego czasu została wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa jako najgłośniejszy zespół świata.
Występ Deep Purple w łódzkiej Atlas Aranie rozpoczął się od utworów "Highway Star" oraz "Pictures of Home" z płyty "Machine Head" wydanej w 1972 r. Ten wybór nie pozostawiał wątpliwości, że koncert stanie się podróżą w czasie, do okresu, w którym dużej części osób zgromadzonej w łódzkiej arenie nie było jeszcze na świecie. Często słychać głosy krytyków, którzy twierdzą, że legendarne zespołu dawno już powinny przejść na artystyczną emeryturę. Ale właśnie widownia koncertów Deep Purple jest najlepszym zaprzeczeniem tej tezy.
Wiele osób nie może zrozumieć, dlaczego faceci grubo po siedemdziesiątce wciąż nie chcą zejść ze sceny. Nie wszystkich słowa Rogera Glovera "Kochamy to, co robimy" przekonują. Deep Purple nie żeruje na swojej sławie, stara się nie odcinać kuponów. Owszem, nie szuka już rewolucyjnych rozwiązań, ale wciąż udowadnia, że z dobrze znanych klocków jest w stanie zbudować coś ciekawego i godnego uwagi. Nagrywa nowe płyty, a te zbierają dobre recenzje i cieszą się dużą popularnością. "Whoosh!" na brytyjskich listach przebojów był największym sukcesem grupy od czasu płyty "Deepest Purple" z 1980 r., która była składanką ich największych przebojów z lat 1969-1974.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gorące premiery 2022. Na te produkcje czekamy
Po 54 latach istnienia Deep Purple wciąż jest w stanie zapełnić duże sale koncertowe. Widownia zawsze świetnie się bawi, a jej przekrój jest prawdziwą inspiracją dla artystów. Od 70-latków, z których niejeden po raz enty oglądał brytyjski zespół na żywo, po kilkunastolatków, którzy żywiołowo reagowali na muzykę tworzoną i graną przez rówieśników swoich dziadków.
Tradycyjnie kulminacyjnych momentem koncertu Deep Purple w Polsce była keyboardowa solówka Dona Aireya, podczas której klawiszowiec w porywający sposób zagrał utwór Chopina, a następnie Mazurka Dąbrowskiego. W tym momencie publiczność zareagowała wyjątkowo głośno. Ten fragment koncertu, nie licząc pożegnalnych utworów, był oklaskiwany zdecydowanie najdłużej.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" kłócimy się o skandaliczną "Blondynkę", znęcamy się nad ostatnim (daj Bóg!) filmem Patryka Vegi i zgrzytami zębami, wspominając makabryczne zbrodnie "Dahmera". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.