Dali czadu. Stadion Narodowy ledwo to wytrzymał
Starym zwyczajem można szukać dziury w całym i wytykać niedociągnięcia podczas koncertu legendarnej grupy Guns N' Roses w Warszawie. Oczywiście, akustyka pozostawiała wiele do życzenia. Ale prawda jest taka, że prawdopodobnie żaden stadion "nie da rady" podczas tak głośnych, rockowych koncertów. A Gunsi w tym roku grali wyjątkowo donośnie. I wyjątkowo długo.
Pierwszy raz Guns N' Roses widziałem na żywo podczas trasy koncertowej Use Your Illusion Tour. 20 maja 1992 r. amerykański zespół wystąpił w Pradze, na największym stadionie piłkarskim w Czechosłowacji. To oczywiście były inne czasy. Chłopaki mieli wówczas po 30 lat i na scenie rozpierała ich energia. Axl Rose w obcisłych spodenkach niemal przez cały koncert biegał po wybiegu, wspinał się na metalowe konstrukcje sceny, skakał po gumowym monstrum. Slash z Duffem, mimo zawieszonych przez ramię, ciężkich gitar również przebiegli ładnych parę kilometrów. Dla nastolatka było to niesamowite przeżycie. I pierwsze spotkanie z innymi legendarnymi obecnie zespołami rockowymi – Soundgarden oraz Faith No More.
Drugie spotkanie z Guns N' Roses miało miejsce osiemnaście lat później. 4 września 2010 r. obejrzałem występ "osieroconego" zespołu w hali PalaLottomatica w Rzymie. Trasa koncertowa Chinese Democracy Tour nie była wielkim sukcesem. Bez Slasha i Duffa zespół stracił wielu fanów. Dlatego to hale sportowe, a nie stadiony były wykorzystywane przez Axla i jego nowych kumpli. Mieszcząca 13 tys. widzów PalaLottomatica była jednak wyprzedana. Muszę szczerze przyznać, że pod względem akustyki był to najlepszy koncert Guns N' Roses jaki dane mi było wysłuchać. Tyle, że dobrze nagłośnić dużą halę to całkiem inna bajka niż wielki stadion.
Gorące premiery 2022. Na te produkcje czekamy
Zapamiętałem, że Axl Rose w Rzymie śpiewał utwory bardzo czysto, jednak jako frontman prezentował się dziwacznie. Na scenie pojawiał się i znikał. Gdy tylko w utworze miała miejsce dłuższa przerwa od śpiewania, Axl schodził ze sceny. Podczas wykonywania utworów słynny frontman był natomiast wyjątkowo statyczny. Nie pobudziły go nawet rzucane na scenę biustonosze i majtki fanek, które zainteresowały jedynie pozostałych członków zespołu.
21 czerwca 2017 r. na stadionie Energa Gdańsk Guns N' Roses zagrał już w swoim starym składzie. A przynajmniej z wielką trojką: Axlem Rosem, Slashem, Duffem McKagenem oraz z klawiszowcem Dizzym Reedem. Wiele osób wybrało się na ten koncert, aby trochę zakpić sobie z zespołu. Rock and rollowe gwiazdy przekroczyły już wówczas 50. rok życia i musiały się zmierzyć z własną legendą "najdzikszego zespołu na świecie". Tymczasem Axl Rose wkroczył na scenę w luźnej koszuli, która nie była w stanie zamaskować sporych rozmiarów brzucha. Natomiast Slash, którego polska publiczność mogła regularnie podziwiać na koncertach Slash featuring Myles Kennedy and The Conspirators, oraz Duff imponowali swoją fizyczną formą (rok czy dwa lata wcześniej, podczas koncertu w Łodzi, Slash na koniec występu stanął jeszcze przed widownią na rękach).
Trasa koncertowa, której tytuł nawiązywał do wypowiedzi Axla, że nigdy nie zagra już wspólnie ze Slashem – "Not in This Lifetime… Tour", okazała się jedną z najbardziej dochodowych tras w historii muzyki. Podczas 158 koncertów zespół sprzedał blisko 5,5 mln biletów. Wpływy sięgnęły 600 mln dolarów. W Polsce znawcy rock and rolla głownie jednak pisali o fatalnej akustyce, która zepsuło im widowisko podczas gdańskiego koncertu Guns N' Roses.
Na Stadionie Narodowym również można było mieć sporo zastrzeżeń do akustyki. Śmiem jednak twierdzić, że warszawski obiekt udało się lepiej nagłośnić niż gdański przed pięcioma laty. Były miejsca, w których dźwięk była czysty i ostry jak żyleta (zwłaszcza na płycie i w dolnych sektorach stadionu), niestety w innych zbyt często słychać było dudnienie, które wielu widzom zapewne przeszkadzało. Takie są jednak "uroki" koncertów na stadionach.
Nie ulega natomiast żadnej wątpliwości, że 60-letni faceci pozostawili na Narodowym swoje serca. Dali z siebie wszystko, na co było ich stać. W ciągu niemal 3,5 godziny zaprezentowali publiczności ponad 30 utworów. Proszę wskazać drugi taki zespół, który poświęca swoim fanom tyle czasu. Co ciekawe, występ Guns N' Roses w Warszawie najbardziej przypominał mi praski koncert sprzed niemal dokładnie 30 lat. Axl Rose znów dziarsko poruszał się po scenie i dorzucił do swojego licznika kilka kilometrów. Wokalista nie zmłodniał, ale pozbył się przynajmniej kilku zbędnych kilogramów. Slash, jak zwykle szalał, prezentując widzom swoje solówki to z lewej, to z prawej części sceny. A pomiędzy muzykami odczuwalna była chemia, wzajemny szacunek i sympatia, których brakowało przez blisko 20 lat rozpadu legendarnej grupy.
W drodze na Stadion Narodowy, stając w godzinnym korku, a potem starając się zaparkować samochód na jakimś trawniku, pomiędzy młodymi brzozami, obiecałem sobie, że już więcej nie pojadę na koncert do Warszawy. Wiem, że nie dotrzymam obietnicy. Warto przymknąć oko na pewne niedogonienia i dać się zabrać do "Paradise City".
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.