"Śmierć stanęła u progu". Opowiedziała o swojej walce z COVID-19
Linda Lusardi, brytyjska celebrytka i modelka, zakaziła się koronawirusem od męża. Jemu szybko udało się wyzdrowieć, ona przechodziła w szpitalu traumatyczne chwile. Dziś nie hamuje się i dramatycznie opisuje to, co działo się z jej organizmem.
W Wielkiej Brytanii mija 45. dzień lockdownu. Z powodu koronawirusa zmarło ponad 30 tys. Brytyjczyków. Powoli jednak mówi się o odmrażaniu gospodarki i życia społecznego, jak ma to też już teraz miejsce w Polsce. Wszyscy powinni pamiętać, że pandemia się nie skończyła. Dalej istnieje ryzyko, że koronawirus będzie się rozprzestrzeniał. O tym, jak niebezpieczna może być walka z nim, powiedziała Linda Lusardi w ostatnim wywiadzie.
Zobacz: Gwiazdy, które zmarły na koronawirusa
61-letnia Lisa Lusardi była pacjentką, która nie szczędziła opowieści o swojej walce z COVID-19. O swojej walce z chorobą mówili m.in. Olga Kurylenko, Tom Hanks i jego żona Rita Wilson czy Idris Elba. Ale to opowieść Lusardi wydaje się najbardziej dramatyczna.
Gwiazda bez zawahania przyznaje, że otarła się o śmierć.
W rozmowie z talkRADIO powiedziała, że śmierć była już u progu. - Powiedziałam ratowniczce, że jeśli nie trafię do szpitala, to umrę we własnym łóżku - wspomina. - Czułam, że może jeszcze 24-48 godzin i moje ciało by się poddało. Nie da się tego wyjaśnić komuś, kto tego nie przeszedł. To jest tak, jakby twoje organy jeden po drugim zawodziły - mówi.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Była modelka promuje w mediach społecznościowych projekt Rainbow Remembers. Na specjalnej stronie internetowej rodziny mogą upamiętniać osoby, które zmarły na COVID-19.
Linda poświęca sporo czasu, żeby ostrzegać Brytyjczyków przed koronawirusem. Uświadamia ich, co może ich czekać, gdy się zarażą.
W rozmowie ze Sky News opowiedziała o "mrocznym momencie", który przeżyła w szpitalu. Była pewna, że umiera. Poprosiła pielęgniarki, by pozwoliły na to, by odwiedził ją mąż, który czekał w innej części szpitala. Chciała się z nim pożegnać.
Pracownicy szpitala zlitowali się nad nimi, bo wiedzieli, że i u niego wcześniej zdiagnozowano koronawirusa.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- Zapytałam lekarza, czy z tego wyjdę. Powiedział, że nie może mi dawać złudnej nadziei, bo mam 61 lat i nie wiedzą, jak organizm będzie reagował - wspomina.
Od męża usłyszała, że nie może się poddawać, bo musi wrócić do dzieci. Lindzie udało się wyzdrowieć. - Każdego dnia dziękuję Bogu, że wyszliśmy z tego z mężem - mówi.
Podkreśla, że największe uznanie należy się pracownikom służby zdrowia, którzy narażając swoje życie, ratowali jej.