Spieszył się na próbę
Próchnicki spieszył się na próbę generalną, która miała odbyć się w piątek przed koncertem.
- Kilkakrotnie rozmawialiśmy z nim podczas trasy. Był bardzo punktualny. Dlatego, kiedy nie dotarł na czas, a jego telefon był wyłączony, zaczęliśmy się o niego obawiać. Miałam złe przeczucia, zadzwoniłam na policję i zapytałam, czy na tej trasie nie było wypadku. Kilkanaście minut później już wiedzieliśmy, że doszło do tragedii - powiedziała po wypadku Ziędalska.