Mandaryna wypuściła nowy hit. Z tym kawałkiem ciężko będzie jej wrócić na szczyt
To jeden z najbardziej oczekiwanych powrotów muzycznych tego roku. Niegdyś osławiona Mandaryna nagrała nowy utwór i znów chce podbić dyskoteki. Szanse na to są jednak marne.
Kilkanaście lat temu Mandaryna była gwiazdą pierwszego formatu. Każdy jej występ był ogromnym show ze świetną choreografią, teledyski zachwycały rozmachem, a nad porywającym dyskotekowym bitem czuwali producenci ze Szwecji. Gdziekolwiek się nie ruszyła, wokół niej pojawiały się tłumy proszące o autografy. Mandaryna i Michał Wiśniewski byli absolutną elitą polskiego show biznesu.
- W pewnym momencie moje życie było jak rozpędzony pociąg. Nie pamiętałam nawet poszczególnych stacji, na których się zatrzymywaliśmy. Kiedy ktoś pytał mnie, co robiłam dwa miesiące wcześniej, nie umiałam sobie przypomnieć. Był taki moment, że dostawaliśmy z Michałem, tyle nowych propozycji dziennie, że można by nimi zapisać 60-kartkowy zeszyt – mówiła Mandaryna w wywiadzie dla "Gali".
Niestety ta spektakularna kreacja sceniczna, wzorowana na zachodnich standardach, dosyć szybko się skończyła.
Punktem zwrotnym był występ piosenkarki na festiwalu w Sopocie w 2005. r. Gwiazda na fali uwielbienia tak uwierzyła w swoje siły wokalne, że zrezygnowała z playbacku i wystąpiła na żywo. Wtedy okazało się, że artystka w ogóle nie umie śpiewać. Nagranie, na którym niemiłosiernie fałszuje jest do dziś hitem internetu. Mandaryna zaczęła być postrzegana jako synonim kiczu i tandety. Przygnieciona ciężarem krytyki odsunęła się w cień. W wywiadach deklarowała, że nie zamierza wracać do śpiewania i że skupia się na swojej prawdziwej pasji, czyli tańcu.
- Wtedy bardzo to przeżyłam, a dziś patrzę na te wydarzenia trochę przez mgłę. Czas leczy rany i uczy dystansu – dodała w rozmowie z "Galą".
Zajęła się rodziną i prowadziła względnie "spokojne" życie. Do czasu.
Paradoksalnie największa wpadka Mandaryny sprawiła, że fani pokochali ją na nowo. Serwisy satyryczne od kilku sezonów czerpią garściami z ikonicznego występu piosenkarki w Sopocie, tworząc zabawne memy. W dodatku młode pokolenie na fali sentymentu za dzieciństwem zaczęło wracać do dyskotekowych hitów z początków drugiego tysiąclecia. Na modnych imprezach znów można usłyszeć „Ev’ry night” czy „Here i go again”. Wiśniewska, która dziś twardo stąpa po ziemi, w wywiadach pokazuje spory dystans do siebie i sprawia wrażenie ciepłej, empatycznej osoby. Nieszczęsny występ jest obecnie traktowany jako niezły żart. Umówmy się, od tamtego wydarzenia w show biznesie wydarzyły się dziesiątki bardziej szokujących rzeczy.
Mandaryna postanowiła wykorzystać fakt, że wróciła do łask i zaczęła grać koncerty. Gdy na jej występach w klubach zaczęły się pojawiać tłumy, decyzja była jasna. Czas wypuścić nową muzykę. W sieci pojawił się właśnie teledysk i klip do numeru "Not Perfect". No i zdecydowanie nie jest perfekcyjnie.
Powrót Mandaryny na szczyt może być ciężki. Bo choć wokalistka ma na koncie kilka tanecznych przebojów, to kiedyś dysponowała zupełnie innym budżetem niż dziś. To widać i słychać. Oczywiście, by być gwiazdą pop wcale nie trzeba mieć wspaniałego głosu, ale wtedy trzeba oczarować publiczność czym innym. Wymyślnymi stylizacjami, dynamicznymi teledyskami, przepychem, blichtrem, oryginalnością. Tymczasem mierna muzyczna produkcja okraszona jest nudnym "refleksyjnym" teledyskiem, który mogłaby wypuścić każda inna celebrytka klasy D, aspirująca do roli piosenkarki.
To smutne, biorąc pod uwagę popkulturowy potencjał Wiśniewskiej. Gdyby wysmarowana pomarańczowym samoopalaczem i brokatem wypuściła dziś dyskotekowy hit, puszczając jednocześnie oczko do publiki, która pamięta jej estetykę z czasów świetności, wyszłoby dużo lepiej. Nagranie miałoby sporą szansę stać się internetowym viralem.
Tymczasem Mandaryna, zamiast wejść w konwencję humorystyczną, niepotrzebnie sili się na udowadnianie, że jest "prawdziwą wokalistką". Dokładnie takie zachowanie sprawiło, że jej kariera się skończyła. Szkoda. Bo wszyscy wiemy, że Wiśniewska ma spore poczucie humoru. A gdy już spektakularnie wraca się na scenę muzyczną warto iść na całość. Ludzie pokochali Mandi paradującą w cekinowych strojach i niebotycznie wysokich kozakach, która krzyczy ze sceny "Znacie Ev'ry night?". Za taką Mandaryną tęsknię i do takiej mam ochotę się bawić.