Otarł się o śmierć. "Miałem więcej szczęścia niż Machalica"
Marian Lichtman z Trubadurów ma 73 lata i dotychczas uchodził za okaz zdrowia. Po nagłej śmierci Piotra Machalicy wyznał, że on też niedawno trafił do szpitala i miał koronawirusa. A przy tym dużo szczęścia, bo zanim otrzymał pomoc, w jego domu rozegrał się prawdziwy dramat.
Informacja o śmierci Piotra Machalicy wstrząsnęła wszystkimi. Aktor trafił do szpitala MSWiA w Warszawie w ciężkim stanie i zmarł następnej nocy. - COVID-owi jest za mało, że zamknął teatry. COVID zaczął zdejmować z afisza sztuki, w których grałem z Wojtkiem Pszoniakiem, z Piotrkiem Machalicą. Aż boję się pomyśleć, co jeszcze nas może spotkać - przyznał w rozmowie z TVN24 przyjaciel zmarłego aktora, Wojciech Malajkat.
Okazuje się, że miesiąc wcześniej do szpitala trafił też Marian Lichtman z Trubadurów. 73-letni muzyk opowiedział "Super Expressowi" niesamowitą historię, która wstrząsnęła bliskimi, ale zakończyła się szczęśliwie.
Wszystko zaczęło się od wyjazdu żony Bożeny do Danii, gdzie mieszkają dzieci i wnuki Lichtmanów. - Zostałem sam w domu. Kilka dni później poczułem, że słabnę, i zasnąłem. Okazało się, że spałem tak mocno, że przez kilkanaście godzin nie odbierałem telefonów od Bożeny, a w komórce wyczerpała mi się bateria – wyznał muzyk.
Sonia Bohosiewicz o zarobkach aktorek. "Jesteśmy 1/3 niżej"
Żona odchodziła od zmysłów i poprosiła Jacka Malanowskiego (od 2005 r. członek Trubadurów), by sprawdził, co się dzieje ich w domu. Klawiszowiec dzwonił i walił do drzwi, ale Lichtman ciągle nie reagował. W końcu żona zadzwoniła z Danii po straż pożarną, która podjechała pod jej dom w Łodzi i zaczęła rozstawiać drabinę.
– Strażacy już mieli wspinać się na czwarte piętro, kiedy dotarło do mnie to, co się dzieje, ale nie do końca. Nadal byłem tak słaby, że od razu trafiłem do szpitala, a tam okazało się, że mam koronawirusa! – wyznał Lichtman.
73-latek trafił do Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala przy Kniaziewicza w Łodzi, o którym nie powie złego słowa. Na oddziale dla covidowców spędził trzy tygodnie. Dziś jest już po wszystkim, ale Lichtman nie bagatelizuje zagrożenia i czeka na moment, kiedy będzie można się zaszczepić przeciwko Covid-19.