Marinę wrzucono do worka WAG. "Myślałam, że zejdę"
Marina łączy kilka życiowych ról: jest artystką, mamą i żoną reprezentacyjnego bramkarza Wojciecha Szczęsnego. Najbardziej podnosi się jej ciśnienie, kiedy sprowadza się ją do roli WAG. Niektóre kobiety uważają jednak, że gwiazda jest odrealniona.
Pasją Mariny jest przede wszystkim śpiewanie. Kiedy kilka lat temu groziło jej, że straci głos i musiała poddać się operacji strun głosowych, była przerażona. Także dlatego, że nie miała dla siebie planu "B". Grając w serialu "39 i pół" zaniedbała studia i została z nich wyrzucona. Zaczęła nowy kierunek, ale niedługo sama z niego zrezygnowała i postawiła wszystko na jedną kartę: karierę wokalną.
Nagrywanie piosenek i koncerty to jej sposób na wyrażenie samej siebie i przełamanie stereotypu żony piłkarza, która przecież wcale nie musi świecić tylko odbitym światłem.
- Jak pierwszy raz ktoś mnie nazwał WAG, to myślałam, że zejdę. Powiedziałam: "nie jestem żadną WAG, jestem Mariną Łuczenko". (...) Niestety przylepiono mi tę łatkę i wrzucono do worka WAG i przez jakiś czas trudno było mi się z tego wykaraskać - opowiadała w "Dzień Dobry TVN".
Marina jest też mamą na cały etat. Inaczej niż większość żon piłkarzy nie zdecydowała się zatrudnić niani. W szczególnych sytuacjach Liamem zajmuje się babcia. Teraz Marina ma trochę lżej, bo syn poszedł do przedszkola w Turynie, gdzie rodzina Szczęsnych na stałe mieszka.
Mają do dyspozycji luksusową willę, ale rzadko mogą się sobą nacieszyć.
- Czasem idziemy na basen, a czasem na lody włoskie. Liam szaleje na hulajnodze albo na rowerze. Niestety Wojtka nie ma w każdy weekend i w środku tygodnia, bo gra mecze. Wtedy jesteśmy z Liamkiem sami. Chciałabym czasem móc sobie zaplanować, że w weekend zrobimy coś fajnego we trójkę, albo gdzieś polecieć na majówkę. Niestety Wojtek o dniu wolnym dowiaduje się dzień przed. A i tak musi wtedy przeznaczyć go na regenerację. Niewiele osób jednak wie, ile trzeba poświęcić, żeby to wszystko mogło działać - żali się wokalistka w "Vivie".
Według Mariny to życie ze sobą, a jednocześnie obok siebie to kolejny dowód, że związek z piłkarzem wcale nie jest malowany tylko w różowych barwach, a pieniądze nie wynagrodzą wszystkiego. Żeby być dobrą mamą, żoną i spełniać się wokalnie Marina musi być perfekcyjnie zorganizowana.
- W miarę możliwości wszystko udaje się pogodzić. (...) Jak widać, jestem skuteczna, bo obchodzimy z Wojtkiem w tym roku 10. rocznicę. Z moim mężem jesteśmy zupełnie inni i teoretycznie z różnych światów. Udało nam się jednak stworzyć swój odrębny, mały świat, w którym jesteśmy tacy zwyczajni i normalni - wyznała Marina.
Jednak takie tłumaczenie gwiazdy nie przekonuje wszystkich kobiet, zwłaszcza tych, które na co dzień też łączą różne role, ale dużo bardziej odczuwają prozę życia.
"Łatwiej jest na pewno łączyć, kiedy nie trzeba się zastanawiać za co, albo zapierniczać na etacie" - napisała w mediach społecznościowych Mariny jedna z użytkowniczek.
Trwa ładowanie wpisu: instagram