Bez auta jak bez ręki
Maryla Rodowicz na łamach "Twojego Imperium" postanowiła skomentować ostatnie zajście. Jej mąż twierdzi, że musiał zabrać samochód i dobrze zdawała sobie z tego sprawę.
- Ależ skąd! Nie miałam od niego żadnych sygnałów. Mógł przecież zadzwonić do mnie lub napisać. Oddałabym mu kluczyki, nie musiałby przyjeżdżać z lawetą i go zabierać wtedy, gdy byłam na korcie. To się kupy nie trzyma - powiedziała.