Mąż Ireny Jarockiej opowiada o ich relacji. Jaki był powód usunięcia artystki z Alei Gwiazd?
Słynna wokalistka Irena Jarocka zmarła niespełna 9 lat temu. W ostatniej rozmowie z "Faktem" mąż artystki, prof. Michał Sobolewski, opowiedział o relacji ze swoją partnerką. Poruszył też kwestię wizerunku Jarockiej na Alei Gwiazd w Sopocie.
Irena Jarocka zmarła 21 stycznia 2012 r. Miała 65 lat. Walczyła ze złośliwym nowotworem mózgu. Po dziś dzień przyjaciele i znajomi wokalistki ciepło ją wspominają. Tym razem mąż artystki, prof. Michał Sobolewski, udzielił bardzo szczerego wywiadu "Faktowi", w którym poruszył kwestię usunięcia twarzy gwiazdy z sopockiej Alei Gwiazd.
- W sierpniu ubiegłego roku zwróciłem się do prezydenta Sopotu "z prośbą o pilny kontakt, aby wybrnąć z tej trudnej sytuacji dla mnie jako wdowca po Irenie Jarockiej oraz naszej córki". [...] Minęło pół roku, a ten portret nadal pozostawał na drodze do Opery Leśnej w Sopocie. W styczniu tego roku przesłałem kolejną prośbę do prezydenta Sopotu. W końcu tydzień temu dotarła do mnie wiadomość z redakcji portalu Trójmiasto.pl, że portret Ireny został zamalowany - wyznał Sobolewski.
- Jest gwiazda Ireny w Opolu, Szczecinie czy w Pionkach. Wszystkie bez Jej wizerunku. Podróżuję bardzo dużo, nigdzie na świecie nie widziałem alei sław z eksponowanymi portretami upamiętnionych osób pod nogami spacerowiczów. W naszym domu przez 35 lat towarzyszyły nam trzy ikony, w których intrygowały nas najbardziej "oblicza" - twarze spowite transcendentną aurą przyciągania. [...] Bez względu na to, jak piękne lub brzydkie, są to rzeczy względne. Arabski poeta Tahar Ben Jelloun wyjaśniał, że "każda twarz jest symbolem miłości i życia, a każde życie zasługuje na szacunek" - dodał.
Mężczyzna dodał, że wraz z żoną zawsze się wspierali. Zawodowo byli jednak całkowicie niezależni i samodzielni.
- Ona dobrze wiedziała, czego chce od życia. Radziła się oczywiście, głównie by poznać opinie innych i zrozumieć istniejące alternatywy, odmienne od jej punktu widzenia. Gdy czuła się nieswojo, podchodziła do mnie ze słowami "przytul mnie", chciała wtedy szczerze porozmawiać. W trudnych sytuacjach szukała prawdy w Biblii, którą uważaliśmy za najmądrzejszą księgę świata. Tam znajdowała zawsze właściwe wsparcie - powiedział Sobolewski.
Wdowiec po Irenie Jarockiej wyznał, że artystka zawsze stawiała dobro rodzinne nad swoją karierą.
- Gdy jako pracownik PAN-u otrzymałem intratną ofertę pracy w USA, Irena bez zastanowienia powiedziała - jedź, taka okazja może się więcej nie trafić. Uważała, że istotą życia są pozytywne relacje międzyludzkie. Życie to nie ja, to my. Życie jest o nas, nie o mnie. Często publicznie powtarzała: na pierwszym miejscu dla mnie jest zawsze rodzina, mój mąż i dziecko, na drugim moje śpiewanie - zdradził mąż piosenkarki.
- Przekonywała też w wywiadach: niczego w życiu nie żałuję. Po wspólnych 35 latach życia stale podkreślam, że potrafiła być naturalną sobą - nie miała w sobie nic z aktorstwa, pozy, fałszu. W pierwszej kolejności była harmonią umysłu, ciała i ducha, co dawało i daje harmonię mądrości, piękna, i prawości. W drugiej kolejności była jedną z najjaśniej świecących gwiazd polskiej piosenki. Chcę, by ją pamiętano, jako nadzwyczajnego człowieka, a dalej jako piosenkarkę - podsumował.