Nikt nie miał o tym pojęcia. Znamy przykre szczegóły pozwu
Ruszył proces, jaki Meghan Marle i książę Harry wytoczyli "The Mail on Sunday". Chodzi o publikację prywatnej korespondencji. Prawnik pary zdradził fakty, o których opinia publiczna nie miała pojęcia.
24 kwietnia odbyła się pierwsza rozprawa w procesie, jaki brytyjskiemu tabloidowi wytoczyła Meghan Markle. Pozew dotyczy publikacji prywatnej korespondencji między Meghan a jej ojcem Thomasem Markle. Sprawa sięga 2018 r. i jak zdradził prawnik żony księcia Williama, miała ona fatalne konsekwencje.
Gwiazdy przekładają koncerty przez koronawirusa
W maju 2 lata temu gazeta "The Mail on Sunday" opublikowała listy, jakie Meghan wysyłała do swojego ojca. Nie były to specjalnie miłe wiadomości. Ówczesna 36-latka zarzucała ojcu m.in. to, że nie był obecny na jej ślubie. Ich publikacja postawiła żonę księcia Harry'ego w bardzo niekorzystnym świetle.
Mecenas reprezentujący Meghan, David Sherbone, zdradził, że publikacja listów zrujnowała stosunki między ojcem i córką. Ostatni kontakt, jaki z sobą mieli, był w maju 2018 r. Czyli w chwili upublicznienia prywatnej korespondencji.
- Czasopismo wznieciło spór pomiędzy Meghan Markle, a jej ojcem - mówił wprost Sherbone na piątkowej rozprawie. Dodając, że do tamtej pory stosunki między nimi były "całkiem ciepłe".
Prawnik zaznaczył jednocześnie, że treść opublikowanych fragmentów została zmieniona. Co spotkało się z natychmiastowym protestem obrońców koncernu wydającego tabloid.
W procesie wytoczonym tabloidowi Meghan i Harry oskarżają gazetę o "nękanie, upokorzenie, zmanipulowanie i wykorzystanie" Thomasa Markle.