Trwa ładowanie...

Mery Spolsky: kurtuazja mnie wkurza. Wolę skracać dystans

- Mogę mieć milion kompleksów, mogę mówić głośno o moich wadach. Mówienie o krępujących, czasem żenujących rzeczach daje upust emocjom. Uwalnia. A ja mam jakąś ekshibicjonistyczną wręcz przyjemność pisania o rzeczach, które są często wstydliwe - mówi Mery Spolsky.

Mery SpolskyMery SpolskyŹródło: EAST_NEWS, fot: Kacper Kolenda/REPORTER
d2f2nm0
d2f2nm0

Urszula Korąkiewicz: Mery, mówisz "Każda dziewczyna ma wierzyć w siebie". A czy Marysia – tak tu i teraz – wierzy w siebie?

Mery Spolsky: Marysia – i tutaj używam tego imienia celowo, bo nie chodzi o Mery – kompletnie nie wierzy w siebie. Ma dni, kiedy uważa, że nie ma nic do zaoferowania światu, że pisze beznadziejne teksty i jest ogólnie nieciekawą osobą. I jeszcze nie podoba się sobie. Potrafi stanąć przed lustrem i uznać, że wszystko jest nie tak. Mnie też ten brak wiary w siebie doskwiera, ale od wielu lat staram się go wypierać.

Zwalczam go samoafirmowaniem. Mówię o tym w piosenkach. Stąd też wers z "Sorry From The Mountain": "Każda dziewczyna ma wierzyć w siebie". Dla mnie też jest ogromnym motywatorem. Kiedy go śpiewam, w tym momencie totalnie wierzę w siebie, robię to, co kocham, czuję, że jestem dobra w tym, co robię, nie mam się do czego przyczepić.

Czyli wierzysz w to, że słowa mają moc.

Mają i to jaką! Najbardziej czuć to na koncertach. Ten wers wykrzykują nie tylko dziewczyny, ale i faceci. I to tak mocno! To kompletny szał. To też mnie dopełnia, a jednocześnie daje dużo do myślenia. To niby banalny frazes, a pozwala mi nie przejmować się, czy w danym momencie zaśpiewałam nieczysto czy słabo wyglądałam. Wchodząc na scenę wchodzę wyprostowana i dumna, tak jak nauczyła mnie mama.

d2f2nm0

I jako Mery czuję się dziewczyną, która spełnia marzenia, nie boi się wystąpić w skąpym stroju i jest superpewna siebie. Oczywiście odrobina niewiary też jest potrzebna! Ale po prostu nie lubię w sobie tej okropnej Marysi owładniętej mrocznymi myślami. Uważam, że to strona, którą trzeba jak najmniej w sobie pielęgnować. Dlatego też stworzyłam cały projekt oparty na książce "Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj". Chciałabym wyleczyć te czarne myśli i odłożyć je na bok. To, że je mam, jest okej, akceptuję to, ale nie pozwolę, by wygrały nad moim życiem.

Zobacz wideo: Natalia Kukulska o współpracy z tatą: "Chciałam, żeby mi się nie wtrącał"

To wcielanie się w Marysię pomaga ci walczyć z tym, czego w sobie nie lubisz?

Pomaga pogodzić się z tym, że mogę mieć milion kompleksów, że mogę mówić głośno o moich wadach. Mówienie o krępujących, czasem żenujących rzeczach daje upust emocjom. Uwalnia. A ja mam jakąś ekshibicjonistyczną wręcz przyjemność pisania o rzeczach, które są często wstydliwe.

d2f2nm0

Ten ekshibicjonizm, o którym mówisz, ośmiela też twoich fanów. Identyfikują się z tymi tekstami i mają poczucie, że ktoś ich rozumie.

Myślę, że po prostu udziela nam się wszystkim świrowanie. Ja, kiedy mam ochotę wyjść na scenę w obcisłym stroju, stringach i za dużych koturnach, po prostu to robię. Kiedy mnie ktoś taką zobaczy, ośmiela się. Pojawia się pierwiastek odwagi i myśl "Ach, to może i ja zrobię coś dziwacznego?". Może to błahostka, ale działa.

Podczas spotkań po koncertach "ludzie spolsky", bo tak nazywam moich słuchaczy, mówią mi "Mery, przy tobie się nie wstydzę". Zwierzają mi się, mówią, co lubią, co im się podoba, są sobą. Ten dialog i wymiana emocji są dla mnie bardzo ważne. Bo nie zawsze musimy zachowywać się poważnie. Kurtuazja mnie często wkurza. Ja wolę skracać dystans.

Mery Spolsky na scenie East News
Mery Spolsky na scenieŹródło: East News, fot: Adam Burakowski/REPORTER

I prowokować?

W moich prowokacjach celem jest wbicie kija w mrowisko, ale nie obraza kogokolwiek. Widzę, jak zmienia się podejście osób, które nie znały moich projektów i podchodziły do nich sceptycznie, ale dały im i sobie szansę. Widzą, że moja twórczość jest podszyta humorem i ironią. Jednak zawsze jestem ciekawa reakcji.

d2f2nm0

Podczas trasy promującej książkę, którą nazwałam LIVE ACTEM, byłam zaskoczona, jak duży był rozstrzał wiekowy publiczności. Było dużo młodych osób, które kojarzą mnie z koncertów, ale było też sporo starszych, którzy poznali mnie przez książkę. Byłam ciekawa, jak odbiorą spektakl, w którym nie brakowało ani kontrowersyjnych stwierdzeń, ani roznegliżowanych sytuacji. Jeśli ktoś ma otwartą głowę i przyjmuje projekt jako całość, to się nie zgorszy na takie widoki jak ja w kusym stroju czy ja mówiąca o śmierci.

I to mówiąca bardzo bezpośrednio.

Mówienie o tematach tabu jest dla mnie ekscytujące. A temat śmierci i mówienie o nim w sposób luźny i z uśmiechem na twarzy jest zdecydowanie ciekawszy niż wiecznie kurtuazyjne wpędzanie się w jakąś powagę. Przecież każdy z nas umrze, więc chyba lepiej się z tym pogodzić i oswoić z tematem wcześniej.

d2f2nm0

Śmierć jest dla mnie, poza tym, tematem wyjściowym do tworzenia. Jeśli przeżyje się stratę, to potrafi to bardzo zainspirować. Ten temat jest mi bardzo bliski. Mocno przeżyłam stratę mamy i wygenerowało to we mnie mnóstwo myśli. Kiedy tęsknię za mamą, największym wyzwoleniem jest napisanie o tym. Piszę dla niej piosenkę, wiersz. Tym samym na swój sposób oddaję jej hołd. Tak radzę sobie z tęsknotą.

Mama była dla ciebie największą inspiracją?

Mama była moją idolką w świecie sztuki. Pokazała mi, że do dobrej zabawy wystarczy tylko wyobraźnia, kartka papieru i długopis. Że przy zwykłym kuchennym blacie możesz spędzić wspaniałe popołudnie. Bo piszesz wiersze, bo bawisz się w grę słowną. Moją ulubioną była taka, w której pisało się bardzo długie słowo i z jego liter należało ułożyć jak najwięcej krótkich. To mi bardzo otworzyło głowę.

d2f2nm0

Mama też kochała gotować, czego nie można powiedzieć o mnie. Uwielbiała tworzyć nowe nazwy i opisy potraw, wymyślać fikuśne menu, a ja jej w tym pomagałam. Doskonale bawiłyśmy się w kuchni, otwierając fikcyjne restauracje. To mama pokazała mi, jak bawić się słowem. Dała mi do myślenia, że wszystko można podciągnąć pod poezję. Dlatego teraz każdy element mojej twórczości czy posty w social mediach, czy nawet merch jest opisany moim językiem. Językiem Spolsky.

Tworzysz swój świat, a na ile chowasz się za wizerunkiem? Potrafisz się odciąć od postaci, którą tworzysz?

Każdy projekt w jakiś sposób automatycznie kreuje nową postać. Weźmy ten książkowy - jest autorefleksyjny, jest o mnie, ale chciałam tę Marysię stworzyć na nowo. Jest przerysowana, bo przecież w realu nie jestem takim obrażonym na świat, naburmuszonym człowiekiem. Ale trudno mi nakreślić wyraźną granicę pomiędzy mną a postacią. Staram się we wszystkim być sobą, chociaż za każdym razem pokazywać inną odsłonę mojego wizerunku. Zanudziłabym się, gdybym cały czas miała się obracać w tych samych słowach, znaczeniach i skojarzeniach. Lubię wchodzić w kolejne role.

d2f2nm0

Dlatego też każda moja płyta jest inna. Pierwsza była miłosna, byłam sanitariuszką z krzyżem, która niosła pomoc zagubionym sercom, druga kręciła się wokół religijnych tematów. Kręcą mnie te metamorfozy. Nie pozwoliłabym sobie wyjść na scenę w dżinsach i czarnym t-shircie – chyba, że byłby to zamierzony koncept. Bo za każdym razem to musi być cały koncept, w którym liczy się nie tylko muzyka. I musi mnie dookreślać język, charakterystyczny, ironiczny. To jest to, co spaja mój wizerunek. A wizerunek jest dla mnie bardzo ważny.

Nie da się ukryć, że przykładasz do niego dużą wagę.

To też wpoiła mi mama. Nauczyła mnie, jak przerabiać ubrania, że ze starej bluzy można wykonać nawet najbardziej wymyślny strój na scenę. Bardzo lubię to robić! Przerabiać ubrania, pisać po ciuchach, żeby nadać im unikatowy charakter. Do dzisiaj mam też sporo rzeczy, na których mama coś mi popisała, narysowała. Chodzę w nich nadal. I chociaż marker się z nich spiera, nadal pozostaje mi wspomnienie. I sentyment.

Mery Spolsky na scenie East News
Mery Spolsky na scenieŹródło: East News, fot: Lukasz Piecyk/REPORTER

I wszystko to tworzy kosmos Spolsky?

To wszystko jest całością. Zawsze postrzegam scenę przez pryzmat nie tylko muzyki, ale tego, co na niej powiesz, co zobaczy publika, a także tego, co potem wrzucasz do sieci. Nie tylko wyjście na scenę jest performancem. U mnie stroje muszą być w paski, instrumenty muszą być białe, czarne i czerwone. Dziękuję, że mój muzyk i producent No Echoes jest w tym ze mną, przebiera się, tańczy, szaleje. To wspaniałe!

No właśnie, jesteś bardzo aktywna w sieci. Jak ważne dla ciebie są social media?

Sociale są dla mnie głównym kontaktem z ludźmi. Miejscem, w którym mogę się wypromować, informować o tym, co dzieje się u mnie muzycznie i nie tylko. Poza tym od nich tak naprawdę u mnie się zaczęło. Większe wsparcie medialne pojawiło się później, a i tak nie jestem osobą, która szczególnie często pojawia się w telewizjach czy rozgłośniach.

Internet jest dla mnie głównym medium. I cieszę się, bo mogę nad nim zapanować, prowadzić moje profile w taki sposób, jak chcę i pokazać się tak, jak chcę. Chcę to robić, lubię to robić i jeszcze mi się nie znudziło. Odpisuję ludziom, staram się być w kontakcie, mamy z "ludźmi spolsky" nawet specjalną grupę, w której możemy się pośmiać, ale i porozmawiać na bardziej osobiste tematy. I to wszystko ma dla mnie znaczenie, w jaki sposób nagrywam posty, jakie dodaję emotikony, jak rozmawiam z publiką. To dla mnie ważne.

Masz fantastyczny kontakt z fanami, ale też bardzo się przed nimi otwierasz. Czy fakt, że pozwalasz na taką bliskość i to, by fani dzielili się z tobą swoimi historiami, czasem cię nie przytłacza?

Nie. Owszem, kiedy dochodzi do takiego żywego spotkania, niektóre osoby potrafią się rozpłakać, powiedzieć o swoich bardzo poważnych problemach. Czuję wtedy, że absolutnie nie powinnam dawać jakiekolwiek rady czy brać na siebie tego ciężaru, bo nie jestem kompetentna w tej dziedzinie.

Ale czuję jednocześnie satysfakcję, że ktoś choć na chwilę, po przeczytaniu książki, po koncercie poczuł, że może się zwierzyć i że to mu zrobiło dobrze, choć na chwilę, choć na jeden wieczór. To mi dodaje pewności, nie przytłacza. Otwiera mi to głowę. To dobre i ważne, jeśli mamy ochotę ze sobą rozmawiać. I to, że mój performance wywołał w kimś emocje. Nie ma nic lepszego. To sprawia, że chcę dalej tworzyć.

Marysiu, jeśli podsumujemy twoje działania w ostatnim czasie, są to i książka, i płyta, i audiobooki, i trasa. Nie wyczerpały ci się akumulatory?

Wręcz przeciwnie! Miałam chwilę załamania, kiedy ten projekt się zakończył! Jestem w największej euforii, kiedy działam. Promocja książki, trasa, letnie festiwale, wszystko, co związane z audiobookiem, wszystko to sprawiało, że byłam w piku dobrego samopoczucia. Chyba muszę do końca wyeksploatować tę energię, żeby poczuć wyczerpanie.

Chociaż przyznam, że tworzenie audioobooka było najbardziej wymagającym elementem. Podstawowa czytana wersja była jeszcze dosyć prosta do zrealizowania, ale 52 teksty przedstawione w różnych stylach, zaśpiewane, wyrapowane... Czułam się tak, jakbym nagrała kilka albumów. To był gigantyczny projekt. I dzisiaj myślę, że nagranie płyty to przy tym pikuś. Ale zrobiliśmy to! I już jestem gotowa na następny.

Mery Spolsky na Fryderyk Festiwal 2022 AKPA
Mery Spolsky na Fryderyk Festiwal 2022 Źródło: AKPA, fot: AKPA

Ale wcześniej czeka cię pełnowymiarowa letnia trasa.

Domyślam się, że słuchaczom będzie się wydawało, że to chwila oddechu od nowej muzyki. W marcu skończyliśmy trasę ze spektaklami do książki, teraz wracamy do tradycyjnych koncertów. Będziemy grać zarówno wybrane piosenki z live actów, jak i zaprezentujemy znane już utwory, ale w nowych aranżacjach. Wracamy na koncertach do starszych numerów ale z nową energią i na maksa się z tego cieszę!

Stęskniłaś się za graniem klasycznych koncertów?

W porównaniu do spektakli, które były w stu procentach zaplanowane, w których istotna była każda sekunda, co zrobię, co powiem, to kiedy mam przed sobą perspektywę spontanicznych występów, czuję wręcz niepokojący luz. Mogę zrobić na scenie dosłownie wszystko! Czuję, że to powrót na moją planetę, do mojej stuprocentowej pewności siebie.

Ponadto bardzo ważne jest, że odbiór spektakli i koncertów jest zupełnie inny. Na spektaklach zależało mi na ciszy, na refleksji, skupieniu widzów, a teraz mogę wrócić do żywiołu i skaczącego tłumu pod sceną. Przygotowaliśmy bardzo energetyczny set, żeby właśnie poszaleć. Wszyscy tego potrzebujemy, a ja chcę wykorzystać to lato na maksa!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2f2nm0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2f2nm0