Wystąpiła w programie na żywo. Zaskoczyło, jak była podpisana
Informacja o rozstaniu Moniki i Zbigniewa Zamachowskich zaskoczyła wszystkich. Jakiś czas temu dziennikarka deklarowała, że nie zamierza pozbywać się nazwiska po mężu. Wychodzi na to, że prawdopodobnie zdążyła już zmienić zdanie.
Wiadomość o rozstaniu Moniki i Zbigniewa Zamachowskich wstrząsnęła całym polskim showbiznesem. Przez dłuższy czas sprawiali wrażenie dobranej i kochającej się pary. Aczkolwiek w pewnym momencie w ich małżeństwie coś się popsuło, o czym plotkowano w ostatnich miesiącach. Już w lutym pojawiły się informacje o tym, że aktor wyprowadził się z domu. Powodem miał być pozytywny test na koronawirusa i potrzeba kwarantanny. Następnie pojawiły się doniesienia "Faktu", że zdążył także zabrać swoje meble z mieszkania na warszawskim Żoliborzu.
Pomimo że małżeństwo nie wzięło jeszcze rozwodu, niedawno Zamachowska wyznała w rozmowie z "Wprost", że zamierza wrócić do poprzedniego nazwiska. - Po rozwodzie mam zamiar wrócić do nazwiska Richardson, które jest doskonale pamiętane w kontekście mojego największego zawodowego sukcesu, czyli programu Europa da się lubić. Nie jestem gwiazdką jednego sezonu. Wolałabym też, żeby nikt nie zarzucał mi tego, co napisał jeden z internautów, że jestem typem, który "bez faceta nie potrafi żyć". Potrafię. Pytanie, czy chcę - powiedziała.
W sobotę Monika Zamachowska gościła na antenie TVN24, gdzie wypowiadała się na temat pogrzebu księcia Filipa. Największą uwage zwrócił jednak fakt, że była podpisana na wizji nazwiskiem "Richardson". Warto dodać, że jej były mąż, Rick Richardson, jeszcze do niedawna nie miał nic przeciwko temu.