Jerzy Stuhr, Krystyna Janda
Czekaliśmy. Po roku wrócił. Kiedy graliśmy pierwszy raz, po tym roku przerwy, publiczność płakała, śmiała się i nagradzała Go brawami za wszystko, za każde słowo, minę, gest. Na koniec wszystkich przedstawień po Jego powrocie, za każdym razem odbywała się absolutna, zbiorowa histeria szczęścia, że żyje, że gra, że jest. A myśleli że już nigdy Go nie zobaczą, że nigdy już ich nie rozbawi, zachwyci, pogodzi z życiem - wspomniała Janda.