Największa niespodzianka OFF Festivalu. Dawid Podsiadło zagrał szczególny koncert
Ten koncert był owiany największą mgłą tajemnicy spośród wszystkich tegorocznych propozycji OFF Festivalu. Niespodzianka udała się organizatorom koncertowo. Sceną na półmetku imprezy na zawładnął Dawid Podsiadło ze zmontowanym na ten jeden moment wyjątkowym zespołem.
Zagadkowo brzmiący zespół Udary miał zagrać w sobotę (5 sierpnia) na scenie Leśnej, tuż przed gwiazdami tego dnia, Spiritualized i Slowdive, grającymi na scenie głównej. Skład grupy do końca trzymano w sekrecie, choć raz po raz padały wśród uczestników przewidywane nazwiska.
Jedno obstawili doskonale. Artur Rojek jeszcze przed koncertem zapowiadał, że o tym momencie widzowie będą opowiadać swoim dzieciom. I chociaż to sformułowanie z gatunku tych "większych niż życie", to jednak trudno nie zgodzić się z tym, że... Dawid Podsiadło grający na OFF-ie to faktycznie nietuzinkowe zjawisko.
Największy rodzimy mainstreamowy gracz pośród w dużej mierze niszowych lub – uznanych, ale nieznanych szerszej publiczności wykonawców okazał się niemałą niespodzianką, ale odnalazł się w tej układance doskonale. Nie jest w końcu tajemnicą, że Dawid także jest wielkim fanem szeroko pojętej alternatywy, a przede wszystkim – wielkim fanem The Strokes, których pierwszą płytę miał przyjemność przybliżyć publiczności. Nie sam zresztą.
Udary grają The Strokes Katowice Off Festival 5.08.2023
"Po debiucie mówiono, że to ojcowie nowej rockowej epoki, największy zespół rock’n’rollowy od czasów The Rolling Stones albo kolejne wcielenie The Velvet Underground… Chodzi oczywiście o The Strokes i ich fantastyczny album "Is This It", który przez chwilę pozwolił nam wszystkim uwierzyć, że nie wszystko stracone. Amerykanie tym razem jeszcze na OFF-a nie przyjeżdżają, za to pojawi się grupa Udary, złożona przyjaciół, muzyków, których połączyła czysta zajawka i chęć złożenia hołdu legendarnej płycie The Strokes" - tak zapowiadany był występ Udarów.
I tak Dawid Podsiadło zagrał z Rubensem, Łukaszem Moskalem, Aleksandrem Świerkotem i Marcinem Macukiem. Panowie zaserwowali pokaźną dawkę rasowego rockowego grania, a wokalista w szczególności - niczym Julian Casablancas czarował publiczność, mając przy tym niemałą frajdę. Być może to nie był największy koncert festiwalu i może nie ten, o którym uczestnicy będą dyskutować jeszcze długo, ale z pewnością przyniósł zebranym mnóstwo radości.
A przecież w gruncie rzeczy o to chodzi na festiwalu, prawda? Było szczere granie od serca, były wspólne śpiewy, było dużo śmiechu, luzu, nieskrępowanej zabawy i wreszcie - było szaleństwo publiki. Ten koncert z pewnością był gratką. Taką, która nigdy się już nie powtórzy. Ale ci, którzy ją widzieli i słyszeli, mogą się śmiało pochwalić doświadczeniem, które zaskoczy rozmówców, a może i wywoła u niektórych ukłucie zazdrości: "widziałem Podsiadło na OFF-ie!".