Nie odda wszystkiego na zwierzęta? Dowbor wyznała, co zapisała w testamencie
Katarzyna Dowbor, choć wciąż świetnie się czuje i tak też wygląda, jakiś czas temu zaszokowała niemal wszystkich, gdy wyszło na jaw, że już sporządziła testament. Wówczas w mediach zaczęły krążyć informacje, które dla niektórych były mocno kontrowersyjne. Dziś już wiemy, jak wygląda prawda!
Minęły już około dwa lata od momentu, w którym na jaw wyszło, że Katarzyna Dowbor zdążyła już spisać testament, a wiadomość ta mocno niektórymi wstrząsnęła. W końcu dziennikarka świetnie się czuje i tak też wygląda, więc skąd ostatnia wola?
W rozmowie z Plejadą, Katarzyna Dowbor postanowiła nieco wyklarować sytuację: - Ludzie uważają, że pisanie testamentu oznacza pakowanie się do grobu. Jakaś bzdura! Przecież to zapobiega wszelkim awanturom rodzinnym, niedomówieniom i procesom o podział majątku, które mogą toczyć się latami. To bez sensu - przyznała.
Gwiazda dodała również, że choć dziś jest i ma się świetnie, jutro może jej nie być, dlatego warto pomyśleć nie tylko o swojej przyszłości: - Nie wiem, co zdarzy się jutro. Mogę przewrócić się na skórce od banana i zejść z tego świata. Chcę oszczędzić moim bliskim napięć i problemów związanych z podziałem majątku. I uważam, że to nie jest żadne zapeszanie, tylko myślenie do przodu.
#gwiazdy: Katarzyna Dowbor rozważa poważną operację tarczycy
Przy okazji tej rozmowy Katarzyna Dowbor odniosła się również do plotek, jakoby cały swój majątek zapisała... zwierzętom. - Prawda wygląda trochę inaczej, niż przedstawiały ją tabloidy. Cieszę się, że moje dzieci podeszły do tego z takim poczuciem humoru. Zapytana przez kogoś o testament, powiedziałam, że wszystko odziedziczą moje dzieci pod warunkiem, że zapewnią moim zwierzętom godny byt do końca ich dni — wyznała.
Dowbor postanowiła również doprecyzować swoją myśl: - Czyli, jeśli nie będą mogły lub chciały się nimi zajmować, to opłacą kogoś, kto to będzie robił lub znajdą im inne, dobre miejsce do życia. Jest to dla mnie ważne, bo z przerażeniem słucham opowieści o psach czy kotach wyrzuconych na ulicę po śmierci ich właściciela. Mieszkanie, dom, samochód i majątek każdy chętnie przejmie, ale już zwierzę przez wielu traktowane jest jak przedmiot. Na śmietnik to można wyrzucić kanapę czy fotel, a nie czworonoga. Absolutnie buntuję się przeciwko czemuś takiemu. Zwierzę przecież też czuje. Ono traci bliskiego przyjaciela, jakim był właściciel. Więc niech chociaż dożyje swoich ostatnich dni w spokoju – w domu, który był też jego domem.
Co sądzicie o podejściu Dowbor? Czy jej decyzja jest słuszna?