Miał być sernik, wyszedł skandal. Wiadomo, czemu rzucono w Zenka jajkami
"Nie ma o czym mówić" - zespół Akcent nie chce komentować jajecznego incydentu, a organizator koncertu chwali klasę i dystans Zenka Martyniuka. Przy okazji zdradził też motywacje mężczyzny, który stoi za całą aferą.
Tego jeszcze nie było: niezadowolony uczestnik koncertu zespołu Akcent i Zenka Martyniuka obrzucił muzyków jajkami. Koncert nie został jednak przerwany. Mężczyzna został szybko zatrzymany, otrzymał karę grzywny w wysokości 500 zł i dwuletni zakaz wstępu na imprezy masowe.
"Nie ma o czym mówić"
Dziś otoczenie grupy próbuje sprawę wyciszyć, twierdząc, że to tylko jednostkowy wypadek i nie ma sensu budować na tym jakiejś szerszej narracji.
- Nie będziemy tego szerzej komentować - mówi współpracownik artysty, Marek Kwiecień. - Koncert został dokończony, publiczność była bardzo zadowolona, nie ma o czym mówić. Mamy nadzieję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zenek Martyniuk o wnuczce i przemianie syna
Do incydentu doszło w sobotę, 1 lipca, w 13-tysięcznej Włodawie na Lubelszczyźnie. Odbywało się tam wtedy święto miasta, a jedną z jego największych atrakcji był koncert discopolowego zespołu Akcent, którego liderem jest Zenon Martyniuk. Publiczność bawiła się pod plenerową sceną nad jeziorem Białym. Wszyscy czekali na gwiazdę wieczoru. Ale kiedy stały gość TVP stanął za mikrofonem, doszło do nieprzyjemnego incydentu: 57-letni mężczyzna obecny na koncercie obrzucił zespół jajkami. Było ich pięć, rozbiły się na scenie.
Zapanowała konsternacja. Na nagranym przez kogoś z publiczności filmie dokumentującym zdarzenie, który trafił do internetu, wyraźnie widać, że muzycy byli zdenerwowani. Przerwali koncert, rozejrzeli się po publiczności.
Lider grupy nie krył zdumienia. - Koncertów w ciągu 30-paroletniej kariery mieliśmy bardzo dużo, ale pierwszy raz mi się zdarzyło, właśnie tutaj we Włodawie, że ktoś rzucił jajkami do nas, na scenę. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim czymś, a zagrałem chyba kilkanaście tysięcy koncertów - powiedział Zenek Martyniuk.
Potem zrobił się trochę bardziej bojowy: - I co, mamy tego pana, panowie ochroniarze? Chcielibyśmy go poznać na scenie. Jak taki chojrak, zapraszamy na scenę tutaj. Nasz basista chciałby poznać.
Włodawa przeprasza Martyniuka
Ale do "poznania" nie doszło. Nie nastąpiło też odwołanie koncertu, czego można się było spodziewać, zważywszy na mocno napiętą atmosferę i wyraźne sygnały, że muzycy nie mają ochoty grać.
- Powiem państwu szczerze. Chętnie bym zakończył i pożegnał się z państwem, ale mam umowę jakoś tam zobowiązującą i niestety, ale to będzie taki bardzo smutny koncert - skomentował wokalista.
- Artysta zachował się z wielką klasą i dystansem do całej sytuacji - komentuje Łukasz Zdolski, dyrektor organizującego imprezę Włodawskiego Domu Kultury. - Podziwiałem go, że w tej sytuacji dograł koncert do końca, wykonując nawet bis. A na koniec wyszedł jeszcze do osób czekających na niego pod sceną, żeby zrobić sobie z nimi zdjęcia. Myślę, że trochę pomogło mu w tym zachowanie publiczności, która zaraz po incydencie skandowała w stronę zespołu "przepraszamy".
"Żeby Włodawa się źle nie kojarzyła"
Zdolski jednoznacznie odrzuca sugestie o politycznym tle wydarzeń na koncercie zespołu Akcent.
- Jaka tam polityka... - mówi. - Dowiadywałem się potem wśród ludzi w Włodawy, jak wyglądała sytuacja. To było proste, zwyczajne zdarzenie: żona wysłała tego człowieka po jajka na sernik. Ale pod sklepem spotkał kolegów, wypili o jedno piwo za dużo i stało się to, co się stało. Zapytany potem, dlaczego to zrobił, powiedział tylko, że "nie lubi disco polo".
Przedstawiciel miejscowego Domu Kultury dziwi się natomiast, jak sprawcy udało się wnieść jajka na teren koncertu. Zapewnia, że ochrona działała sprawnie, zgodnie z przepisami i zaleceniami dotyczącymi imprez masowych.
- Sam miałem z tym problem - wspomina. - Chciałem wejść na teren festiwalu z małą butelką tłoczonego lokalnie oleju rzepakowego, ale ochrona nie chciała mnie wpuścić, dopiero kiedy wyjaśniłem, że jestem organizatorem i niosę to dla wykonawców, mogłem wejść.
Dyrektor jest niezadowolony, że sprawa nabiera coraz większego rozgłosu i mówi dziś o niej cała Polska.
- Nie chcę, żeby Włodawa była kojarzona z tym incydentem - deklaruje. - Następnego dnia, podczas kolejnego koncertu z okazji święta miasta, wyszedłem na scenę i prosiłem, żeby nie powtórzyła się sytuacja z soboty.
Zdolski ma najwyraźniej posłuch wśród lokalnej społeczności: w niedzielę nikt już nikogo we Włodawie jajkami nie obrzucił.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski