OFF Country Club przechodzi do historii. Tej wersji OFF-a długo nie zapomnimy
W kameralnym gronie, przy jednej głównej scenie, ale za to w swobodnej, wakacyjnej atmosferze. Tak upłynął tegoroczny OFF Country Club, który z kilku istotnych względów zostawi trwały ślad w historii OFF-a i w pamięci festiwalowiczów.
Country Club w Dolinie Trzech Stawów przechodzi do historii. I z pewnością zapisze się w historii festiwalu jako wydarzenie wyjątkowe. W dużej mierze oczywiście ze względu na pandemiczne okoliczności, w jakich się odbywał. Na OFF Festival przychodzi czekać ponownie cały rok, ale fani nie zostali z niczym. Zostali zaproszeni do Country Clubu.
Nazwa wyjątkowo trafna, ale w zasadzie nie ze względu na nawiązanie do amerykańskiej tradycji. Raczej ze względu na sielskość, która praktycznie unosiła się nad Doliną Trzech Stawów przez cały pierwszy weekend sierpnia. Tradycyjnie miejsce to zalałoby kilka (jeśli nie kilkanaście) tysięcy fanów muzyki i samego festiwalu krążących pomiędzy kilkoma scenami. Na takie obrazki przyjdzie jeszcze poczekać.
Na tych, jednak, którzy zdecydowali się zajrzeć do słynnej doliny, zamiast festiwalowego szaleństwa czekała właśnie sielska, niemal piknikowa atmosfera i relaks na leżakach i trawie. Ale myli się ten, kto myśli, że ducha OFF-a tu nie było. Był i objawił się bardzo szybko, bo w końcu spotkali się tu ludzie spragnieni spotkania Bo w końcu pierwszy weekend sierpnia to w Katowicach tradycyjnie święto muzyki – nie inaczej było tym razem.
Wracają koncerty na żywo. Smolik: "To będzie wielkie ryzyko"
Prawda, może nie było festiwalowego rozmachu, a tym razem przede wszystkim liczyło się spotkania. Po roku przerwy bez jakichkolwiek festiwali, po miesiącach izolacji – nie było trzeba wiele ponad powrotu w znajome miejsce i, oczywiście koncertów.
Bo chociaż uczestnicy OFF Country Clubu nie mogli narzekać na nudę – czekały ich w końcu świetne spotkania w kawiarni literackiej prowadzone przez Sylwię Chutnik (a w niej nawet partyjka bingo). Nie brakowało tez sety DJ-skie na malej scenie, ale te cieszyły się stosunkowo niewielkim zainteresowaniem – liczyło się szaleństwo pod główna scena, a to, choć w naprawdę kameralnym gronie, było iście festiwalowe.
"Miło was widzieć", mówił ze sceny Artur Rojek podczas swojego koncertu pierwszego dnia i nie musiał czekać długo,by publika mu zawtórowała. To samo hasło powtarzali nie tylko kolejni występujący, ale i wtórujący im pod scena fani. Śmiało można stwierdzić, że motywem przewodnim Country Clubu była po prostu radość ze spotkania i możliwości bycia razem.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Do historii przejdą nie tylko okoliczności, ale robiąca wrażenie też dyscyplina publiki – początkowo zachowującej się dość zachowawczo właśnie i jakby z automatu zachowująca odstęp od siebie, a jednak wydobywająca na koncertach pokłady entuzjazmu, jak za starych dobrych czasów. Czy początkowy dystans i weryfikacja posiadania certyfikatu szczepienia bądź jego braku przeszkadzały w zabawie? Wcale. Cóż, tak najprawdopodobniej będzie wyglądała najbliższa koncertowa rzeczywistość i ci, którzy chcą w niej uczestniczyć nie muszą to zaakceptować.
Wszyscy, którzy pojawili się na OFF Country Clubie z pewnością na długo zapamiętają tance z Arturem Rojkiem, Monikę Brodkę wspinająca się na głośniki i rządząca publika pejczem, jubileusz pierwszej płyty Andrzeja Smolika, czy w końcu Quebonafide szalejącego w tłumie i później przez ten tłum niesionego.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
I to właśnie koncert Quebo można śmiało uznać za finał imprezy – to wtedy fani pokazali najbardziej dobitnie – tęskniliśmy! Za sobą nawzajem i za ulubionymi wykonawcami. Bo nie da się ukryć, kontaktu właśnie (także z muzyką na żywo) bardzo nam brakowało.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Najzwyczajniej w świecie też tęsknimy za powrotem do festiwalowej normy – w końcu wielu z nas czeka cały rok na kilkudniową odskocznię od codzienności i funkcjonowanie w jedynej w swoim rodzaju wspólnocie.
OFF Country Club z pewnością był w tym kontekście dla wielu uczestników lekiem na tęsknotę za tradycyjnym OFF-em. Wrażeń i wspomnień wystarczy na kolejne miesiące. Pozostaje z nadzieją czekać na kolejną edycję. I powiedzieć – do zobaczenia w Katowicach za rok!