Violetta Villas
Budzyńska zapewnia, że dobrze opiekowała się piosenkarką. Nie miała pojęcia, że na kilka dni przed śmiercią złamała nogę. Wprawdzie w sobotę lub niedzielę zapatrzyła się w telewizor, osunęła z kanapy i nabiła sobie solidnego siniaka na prawej nodze, ale ani razu nie poskarżyła się, że coś ją boli. Mówiła tylko: „Elunia, nic mi nie będzie, do wesela się zagoi”. Co więcej, cały czas miała na sobie dres. Normalnie też chodziła do toalety. Nie dała w ogóle po sobie poznać, że coś jest nie tak - mówi w rozmowie z Faktem.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
[
]( http://www.efakt.pl )