Menadżer o ostatnich chwilach Krawczyka. Zdradził przyczynę śmierci
Krzysztof Krawczyk zmarł w Wielkanocny poniedziałek w wieku 74 lat. Raptem kilka dni wcześniej wyszedł ze szpitala i zapewniał, że wszystko z nim w porządku. Niestety sytuacja nagle się pogorszyła.
5 kwietnia 2021 r. zmarł Krzysztof Krawczyk. Artysta od dawna zmagał się z problemami zdrowotnymi. Niedawno cierpiał na COVID-19 i przebywał w szpitalu, gdzie prosił fanów o modlitwę. Ale tuż przed Wielkanocą wyszedł do domu i prosił, by się o niego nie martwić.
– Dziękuję fanom za wsparcie. Żona czytała mi przez telefon wszystkie komentarze i życzenia. Wracam do zdrowia. Nie martwcie się o mnie, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Bóg działa rękoma ludzi. Dziękuję Bogu, że żyję - mówił w piątek "Super Expressowi".
W Wielką Sobotę był już w domu i zamieścił nawet optymistyczny wpis na Facebooku. Menadżer Andrzej Kosmala zdradził dziennikowi, że Krawczyk czuł się bardzo dobrze i cieszył na wspólne święta z żoną. - Zarówno w sobotę jak i w niedzielę był w dobrej formie – dodał Kosmala. Niestety była to cisza przed burzą.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
W świąteczny poniedziałek rozegrała się tragedia.
– Krzysztof tracił przytomność. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Na koniec nie było z nim kontaktu, był nieświadomy – mówił menadżer i wieloletni przyjaciel Krawczyka.
Żona natychmiast zadzwoniła po pogotowie, które zabrało go do szpitala Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Niestety lekarze nie byli w stanie mu pomóc. Choć Krzysztof Krawczyk zwalczył koronawirusa, to jego organizm był bardzo osłabiony.
– Od pewnego czasu miał problemy z sercem, a dokładnie migotanie przedsionków. Miał również problemy z płucami i oddychaniem – tłumaczył Kosmala.