Paulina Młynarska
Mimo iż miała poczucie krzywdy, bała się zgłosić sprawę do przełożonych.
Jasne, mogłam iść do sądu. Jasne, że może bym nawet wygrała. Jasne, jasne, jasne... Ciekawe gdzie bym potem znalazła robotę w swoim zawodzie? Sorry, taki mamy klimat, że będąc samotną matką, z dzieckiem na utrzymaniu, nie bardzo mogłam sobie pozwolić na luksus dochodzenia swoich praw w sądzie i przypięcia sobie etykietki pieniaczki, która "się procesuje". I, bagatelka, niby za co miałabym to robić? Z czego żyć? Płacić ZUS i rachunki? Ratowałam się odchodząc, czy raczej schodząc silniejszym od siebie z oczu i z linii strzału - dodała.