Paulina Młynarska znów krytycznie o pozwie Anny Lewandowskiej
Paulina Młynarska skrytykowała Annę Lewandowską za to, że grozi pozwem Mai Staśko i Ewie Zakrzewskiej. Podtrzymuje swoje stanowisko i wyjaśnia, dlaczego.
W internecie huczy po decyzji prawników Anny Lewandowskiej. Maja Staśko, publicystka i aktywistka, poinformowała o tym, że zagrożono jej pozwem opiewającym na 50 tys. złotych. Staśko groziłaby sprawa sądowa, jeśli nie usunęłaby postu w mediach społecznościowych, w którym skrytykowała Lewandowską. Wszystko zaczęło się od tego, jak trenerka opublikowała na InstaStory krótkie nagranie, do którego pozuje w przebraniu otyłej osoby.
Burza po zdjęciu Anny Lewandowskiej. Maja Staśko i Edyta Litwiniuk zabierają głos
Staśko zwróciła uwagę, że takie zachowanie nie jest zabawne. Trenerka, która jest bogatą osobą i może pozwolić sobie na wszystko, nie wie, z jakimi trudnościami spotykają się osoby z nadwagą czy otyłe. Choć Staśko nie hejtowała, nie obrażała Lewandowskiej, spotkała się z ostrą reakcją gwiazdy.
W sieci zawrzało od komentarzy. Po stronie Staśko stanęła m.in. Paulina Młynarska, która napisała: "Jakaś granica została przekroczona. Anna Lewandowska, szczupła, śliczna i bardzo zamożna (to niestety ważne), popełniła niefortunną przebierankę, która została skrytykowana przez feministkę i aktywistkę Maję Staśko jako 'fat shaming' (zawstydzanie tuszą). Moim zdaniem słusznie" – zaczęła swój post Młynarska.
Teraz dziennikarka zamieściła kolejny post, w którym zaznacza, że cieszy się z tego, że jej poprzedni wpis był szeroko komentowany.
"Niesamowity jest zasięg i cytowanie w mediach mojego posta, w którym odnoszę się do ostatnich, naprawdę dziwnych, posunięć słynnej polskiej trenerki i influencerki, grożącej swoim krytyczkom pozwami i żądającej usuwania niepochlebnych, czy też polemicznych postów na swój temat" – zaczęła.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Dalej Młynarska wyjaśnia, dlaczego jako influenserka Lewandowska powinna szczególnie uważać na to, co publikuje w mediach społecznościowych: "Wpływ rozmaitych 'influencerek/ów' na to jak postrzegamy siebie: ciało, styl życia, otoczenie w którym żyjemy, to jak się odżywiamy i do czego dążymy etc., jest przeogromny. Ich zaś wpływy na konto – wprost proporcjonalne. Każdego dnia zalewa nas motywacyjna lawina ze strony osób, które kreują swój wizerunek przy pomocy sztabów ludzi i wmawiają nam, że możemy 'być jak one'. Niestety ( lub na szczęście) idealne życie nie istnieje".
Dziennikarka podkreśliła, że każdy miewa lepsze i gorsze momenty: "Każda osoba ma czasem ( często/ zawsze) oponkę ( a nawet oponę) na brzuchu czy gdzieś indziej, burdel w domu ( patrz zdjęcie), 'niezrobione paznokcie', odrosty, podkrążone oczy, białą niezdrową bułę z topionym serem w garści i obłęd zmęczenia w oczach. Miewamy słabe okresy w związkach i w ogóle okresy i zdarzają nam się kiepskie posunięcia wobec własnych dzieci i innych bliskich. Bywamy beznadziejni. Odpuszczamy sobie, nie wyrabiamy, nie kumamy bazy, robimy różne rzeczy głupio, a potem żałujemy. Wyglądamy raz lepiej, raz gorzej. Borykamy się z życiem i robimy co w naszej mocy, aby utrzymać nosy nad wodą. I to jest jak najbardziej w porządku. I raczej nie da się inaczej, jeżeli się jest człowiekiem. Bądźcie dla siebie dobre/ dobrzy. Wystarczająco dobrzy!"
Pod postem posypały się komentarze:
"Warto rozprawić się z iluzją idealności, która po prostu nie istnieje",
"Dobrze powiedziane, dziękuję za te słowa",
"Potrzebowałam tych słów".