Phoebe Bridgers była w domu Marylina Mansona jako nastolatka. Ciąg dalszy afery
Nie milkną echa afery dotyczącej Marylina Mansona. Muzyk został oskarżony przez kilka kobiet o wykorzystywanie seksualne. Tym razem głos zabrała Phoebe Bridgers, która była w domu artysty, będąc nastolatką.
Marylin Manson jest jednym z najbardziej charakterystycznych wykonawców rockowych. Jego mroczny styl z pewnością zapamiętał niejeden odbiorca. Wokół artysty pojawiło się ostatnio wiele kontrowersji. Muzyk został oskarżony przez wiele kobiet o molestowanie seksualne i przemoc psychiczną. Dodatkowo mierzy się również z zawodowym konsekwencjach. Jego wytwórnia fonograficzna zerwała z nim współpracę, a także został usunięty m.in. z obsady "Amerykańskich bogów".
Do grona oskarżających go kobiet dołączyła też Phoebe Bridgers, która odwiedziła Mansona w jego posiadłości, gdy była nastolatką. Mająca obecnie 26 lat artystka podzieliła się swoimi niemiłymi wspomnieniami.
- Udałam się do domu Marylina Mansona wraz z przyjaciółką, kiedy byłam jeszcze nastolatką. Byłam jego wielką fanką. Jeden z pokoi w swoim mieszkaniu nazywał "pokojem gwałtu". Myślałam, że to tylko jego specyficzne poczucie humoru. Bardzo szybko przestałam być fanką. Stoję murem za każdym, kto go oskarża - wyznała Bridgers. - Wytwórnia o tym wie, zarząd wie, cały zespół wie. Teraz nagle wszyscy się dystansują i udają zaskoczonych. To strasznie żałosne - dodała.
Wcześniej informowaliśmy o Evan Rachel Wood, która zdecydowała się ujawnić szokujące fakty na temat jej związku z Mansonem. Relacja, która ich łączyła i tak była głośna – głównie dlatego, iż dzieliła ich spora różnica wieku. Gdy zaczęli się spotykać, ona miała zaledwie 19 lat, on wówczas 40. Mimo to związek przetrwał cztery lata, a para była nawet zaręczona. Po latach aktorka wyznała, że wcale nie wyglądał sielankowo i nie była to zwyczajna relacja gwiazdy rocka i jego młodej dziewczyny.