Piosenkarz David Olney zmarł na scenie. Nagle po prostu przerwał koncert
Świadkowie mówią, że wyglądało to tak, jakby David po prostu zrobił sobie przerwę. Zamknął oczy, nie ruszał się. Dopiero po chwili do otaczających go muzyków dotarło, że dzieje się coś złego. 71-letni Olney zmarł w środku koncertu.
Wokalista i autor tekstów David Olney zmarł w sobotę, 18 stycznia 2020 r. Doznał ataku serca podczas występu w Santa Rosa Beach na Florydzie. Miał 71 lat.
Pierwsze doniesienia o śmierci muzyka były dość dramatyczne. Wynikało z nich, że Olney nagle upadł na scenę, po czym okazało się, że nie żyje. Jednak nie do końca tak to wyglądało, co opisała przyjaciółka muzyka, Amy Rigby. Była z nim wtedy na scenie.
- Był bardzo spokojny, siedział na stołku z gitarą, miał na sobie bajerancki kapelusz i piękną, sztruksową kurtkę. Chcę, żeby ludzie mieli przed oczami piękny, dumny portret tego człowieka. Prawdą jest, że wyglądało to tak, jakby zrobił sobie krótką przerwę - napisała na Facebooku.
- Tamtego wieczora wszyscy straciliśmy kogoś bardzo ważnego - dodała Amerykanka.
Inna osoba, która towarzyszyła Olney'owi przyznała: - Nie upuścił gitary, ani nie spadł ze stołka. Był spokojny, tak jak zawsze.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Olney był w trakcie śpiewania trzeciego utworu, gdy przerwał, powiedział "przepraszam" i zamknął oczy. Zespół nie zdawał sobie sprawy, co się stało. Dopiero po chwili podeszli do 71-latka i próbowali reanimować.
- David był kochany i bardzo szanowany przez wszystkich ludzi, którzy go znali, włączając w to rodzinę, muzyków i fanów - komentuje Russell Carter, producent festiwalu, podczas którego zdarzyła się ta tragedia.
Olney, znany też jako "trubadur z Nashville", zostawił żonę i dwójkę dzieci.
Rodzina potwierdziła medialne doniesienia za pośrednictwem jego strony internetowej. Nie zdradzają jeszcze, kiedy odbędzie się pogrzeb.
David Olney był artystą folkowym. Wydał 20 solowych albumów.