Radiowa Trójka. Michał Olszański dla WP: "Być może wykazaliśmy się naiwnością"
Michał Olszański, znany dziennikarz, mówi WP, że w piątek nie wpuszczono go rano na antenę Trójki i dodatkowo zdjęto mu jeszcze jeden program: - Od kilku godzin kręcą się po Trójce obcy ludzie. Wygrała opcja Czabańskiego, Lichockiej i Kamińskiej. Nie może być tolerowany nikt niezależny.
Sebastian Łupak: Miał pan rano prowadzić poranną audycję "Zapraszamy do Trójki"…
Michał Olszański: Takie były ustalenia. Ja byłem w grafiku stworzonym kilka dni temu, przed wyrzuceniem Kuby Strzyczkowskiego. Zadzwoniłem wczoraj do nowego wicedyrektora, Piotra Kordaszewskiego, mówiąc, że ja poprowadzę ten program pod jednym warunkiem.
Pod jakim?
Zapowiedziałem, że będą na antenie telefony od słuchaczy, niecenzurowane, że będziemy wpuszczać to, co ludzie będą chcieli powiedzieć. Kordaszewski powiedział, że musi to skonsultować i około godz. 20 w czwartek dostałem od niego informację, że jest na to zgoda. No to ja o godz. 22 wypiłem małego drinka i poszedłem spać, bo musiałem wstać o 4.30 rano w piątek, żeby zdążyć do radia na godz. 6.
Co było rano?
Pojechałem do radia, spotkałem się z wydawczynią programu i reporterem od przeglądu prasy i pięć minut przed godz. 6 dowiedzieliśmy się, że ta audycja jest wycofana.
Jak się dowiedzieliście?
Wydawczyni sprawdziła maila. Tam była taka informacja. Potwierdziliśmy to telefonicznie u Piotra Kordaszewskiego. Powiedziano nam, że nie ma zgody nowego dyrektora na audycję z udziałem słuchaczy.
Czyli Trójka boi się telefonów od własnych słuchaczy?
Dobrnęliśmy do jakieś ściany. Do tego zmieniana jest ramówka na ostatnią chwilę. Są różne sposoby, żeby dziennikarzowi przekazać takie informacje wcześniej. Uważam, że zostałem nieelegancko potraktowany po tylu latach pracy w Trójce. Nie jest to miłe, jak człowiek przyjeżdża do roboty i pięć minut przed szóstą się dowiaduje, że nie wchodzi na antenę, a widzi, że wchodzi do studia ktoś zupełnie obcy.
Musieli ściągnąć kogoś spoza Trójki?
Tak. I to trwa. Zdejmowane są kolejne audycje. Mało tego, zdjęta została z godz. 12 moja nagrana wcześniej audycja, "Godzina prawdy", wywiad z Mirosławem Chojeckim, działaczem KOR, wydawcą prasy podziemnej. To są audycje z archiwum z bieżącymi zapowiedziami. Nagrałem nową zapowiedź do starego wywiadu, że zbliża się 40. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych, więc pozwalam sobie przypomnieć archiwalną rozmowę z legendarnym człowiekiem podziemia, drukarzem Solidarności. To już przygotowane czekało na emisję o godzinie 12.00, ale potem pojawiła się decyzja, że to nie pójdzie, a program poprowadzi ktoś inny.
Kto?
To człowiek, którego pierwszy raz słyszę. To są wszystko ludzie, którzy pojawili się w Trójce w ciągu ostatnich kilku godzin.
Pan zarabia, jeśli pana audycje są odwołane?
Ja jestem na emeryturze i jako współpracownik Polskiego Radia wystawiam tylko fakturę za każdą audycję, która jest na antenie. W związku z tym, jak czegoś nie ma, to nie dostaję pieniędzy.
Jak pana współpraca z radiem miałaby wyglądać dalej?
Nie wiem. Pani Sylwia Héjj, która nadzorowała pasma publicystyczne, mówiła mi, że niektóre audycje mają być utrzymane. Nie wiadomo nic na temat "Zapraszamy do Trójki", choć wygląda na to, że ta poranna i popołudniowa audycja będzie zastąpiona.
Jest chyba taka koncepcja, że Trójka będzie programem rozrywkowo-muzycznym, więc będzie pozbawionym publicystyki i polityki. Ja byłem wrzucony ostatnio w takie pasmo "Byle do Trzynastej", które się fajnie układało, ale nie wiem, czy ono zostanie na antenie.
A pan w ogóle planuje zostać w Trójce?
Nie wiem. Na razie jest mi po prostu przykro. Myśmy wszyscy podjęli jakąś grę. Kuba Strzyczkowski powiedział nam, że są pewne gwarancje, które on otrzymał, że poprowadzi nas w kierunku radia niezależnego. Nie miało to być radio opozycyjne, ale przynajmniej uczciwie niezależne. Pojawiły się wtedy dwa nazwiska z wysokiej półki, jeśli chodzi o gwarancje od władz, czyli minister Jadwigi Emilewicz i Piotra Glińskiego. Wczoraj nikt z tych ludzi się nie odzywał.
O czym to świadczy?
Kuba został wystawiony do zagaszenia pożaru, no a teraz "Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść".
Niech pan zwróci uwagę na kolejny fakt: wczoraj z TVP Kultura została wyrzucona Agnieszka Szydłowska, a Ernest Zozuń z Trójki dostał kopa w d… i został przesunięty do Informacyjnej Agencji Radiowej. Te dwie osoby brały udział w tej sławetnej konferencji w Senacie, na której prezes radia Agnieszka Kamińska tłumaczyła się przed nimi, dlaczego usunięto utwór Kazika z listy przebojów. Przypadek, że teraz te dwie osoby wyrzucono? Absolutnie nie! Michałowi Nogasiowi, który też był w Senacie, nic nie zrobią, bo jest pracownikiem "Gazety Wyborczej".
Czy nie wykazał się pan naiwnością, kiedy uwierzył pan w zapewnienia władz, że Trójka pozostanie niezależna?
Może i słowo naiwność jest tu na miejscu? Myśmy poczuli nadzieję, a nadzieja człowieka pcha. Kuba Strzyczkowski to był nasz człowiek, uczciwie z nami rozmawiał. Wiedziałem, że to jest flirt z fryzjerem, który trzyma ci brzytwę na gardle. Nie przypuszczałem, że to się skończy tak źle i tak szybko. Trójka zaczynała znów fajnie brzmieć…
Komu niezależna Trójka przeszkadza?
Silniejsza jest ta grupa, która jest po stronie Rady Mediów Narodowych i po stronie pani prezes Agnieszki Kamińskiej. Pani Joanna Lichocka już w zeszłym tygodniu mówiła, że Kuba Strzyczkowski musi poukładać pewne rzeczy, bo to, co robi, jest nie do zaakceptowania.
Co może przeszkadzać Czabańskiemu, Lichockiej i Kamińskiej w Trójce?
Kuba Strzyczkowski miał jakieś wsparcie polityczne i szedł w stronę niezależności od zarządu radia. Tam iskrzyło niesamowicie. Praktycznie odebrano mu możliwość realizowania funkcji dyrektora, bo nie podpisano mu żadnej umowy na kierowników poszczególnych działów, nie zgodzono się na nominację jego zastępcy, Piotra Majewskiego. Tam szła cały czas obstrukcja.
To była gra kto kogo. Albo Strzyczkowski dostanie zielone światło, albo to się skończy utratą przez niego stanowiska. I zły scenariusz się spełnił. Nie może być tolerowany ktoś, kto chce się wybić na niezależność.
Trójka ma przyszłość?
Jeśli Trójka zostanie sprofilowana w kierunku stacji rozrywkowo-muzycznej, to będzie jej dalszy spadek. Takich stacji jest w tej chwili mnóstwo. Nie widzę możliwości, żeby przy takim profilu Trójka utrzymała się nawet na tym żenującym poziomie 4 proc. słuchalności.
To mnie jednak dziwi, bo Trójka adresuje się do inteligencji z wyższym wykształceniem. A PiS ma tu kłopot, bo to nie jest ich elektorat. Mając jednak to radio jako tako niezależne, mieliby możliwość wpływania na tę grupę. To dziwne, że władza nie chce takiego radia utrzymać i mieć przynajmniej jeden taki przekaźnik w stronę inteligencji.
Pan stracił pracę w TVP?
Czekam na rozmowy, czy ja mam prowadzić dalej "Magazyn Ekspresu Reporterów" czy nie. To jest kwestia najbliższych dni. Na razie nikt się nie odzywał.
Boi się pan o swoją dziennikarską przyszłość?
Ja mam 66 lat, sporo mi się w życiu udało dokonać. Mam przyzwoitą emeryturę, więc nie mam presji finansowej. Czuję cały czas, że jestem w takim okresie życia, intelektualnie, że coś sobie znajdę, czy to w sieci czy na jakieś antenie. Jakiś etap się w życiu kończy. Zawsze byłem w mediach publicznych, to teraz przyjdzie czas przyjrzeć się temu, co jest gdzie indziej.