Rozenek spokojnie odpowiadała na pytania Mołek. Nagle puściły jej nerwy
- Muszę non stop przepraszać, że mi się chce - mówi Małgorzata Rozenek-Majdan w wywiadzie z Magdą Mołek, o którym będzie głośno. Gwiazda była na skraju utrzymania nerwów i trudno jej się dziwić, bo punktowała hejt, z jakim spotyka się ze strony... innych kobiet.
Gdyby zrobić listę najczęściej hejtowanych w mediach społecznościowych gwiazd, gdzieś na szczycie tej listy znajdowałoby się nazwisko Małgorzaty Rozenek-Majdan. Jest zasypywana komentarzami niezależnie od tego, co zrobi. Rozenek powtarzała niejednokrotnie, że hejterskie komentarze jej nie dotykają. Co innego, jeśli zostanie skrytykowana i przedstawi się jej argumenty świadczące o tym, że nie miała racji. To, jak potrafi zareagować, pokazała sytuacja z pióropuszem, zawłaszczeniem kulturowym i jedną niefortunną sesją zdjęciową. Rozenek przeprosiła razem z mężem, o czym pisaliśmy wam w poprzednich tekstach.
Małgorzata była teraz gościem programu Magdy Mołek "W moim stylu". Rozmowa toczyła się wokół hejtu, jaki spada na Rozenek, a który najczęściej wychodzi od innych kobiet, internautek. W pewnym momencie opanowana Rozenek zaczęła tracić panowanie. Co sprawiło, że prawie zaczęła krzyczeć?
Zobacz: Małgorzata Rozenek i jej życie przed karierą w mediach
Rozmowa z Mołek zaczęła się od stwierdzenia Rozenek, że kocha kobiety. Czy one kochają ją? Nie. Rozenek przyznała, że feministki nigdy nie postawią jej za wzór. Pojawił się w rozmowie zarzut, że być może wiele osób uważa, że pracuje przede wszystkim na siebie, a nie na inne kobiety. Rozenek jednak stanowczo komentowała, że jej kariera to wynik pracy zespołowej, a jej nie można nazwać "self-made manem". Mówiła, że nie osiągnęłaby wiele, gdyby nie pomoc męża, rodziców, niani, współpracowników.
Zwróciła uwagę, że jest krytykowana za strój, za wygląd, za liczne biznesy i projekty, czyli wszystko, za co mężczyzna byłby chwalony lub po prostu nikt by mu tego nie wytykał.
Rozenek punktowała, że jej kariera rozpędziła się 10 lat temu. Wcześniej bez pomocy wychowywała dwóch synów, była doktorantką prawa i musiała sobie radzić. - Pamiętam siebie sprzed wielu lat, gdy jedyną moją atrakcją w całym dniu było pójście na bazarek i kupienie warzyw - wspomniała.
- Magda, nie wiem, czy nie będę tego żałować, ale chcę być z tobą szczera. Nie ma wątpliwości, że każdy z nas jest inny. Nie ma wątpliwości, że każdy ma inne priorytety. Nie ma wątpliwości, że każdy ma inne dzieci - bardziej lub mniej wymagające. I nie ma wątpliwości, że jeden lubi ryby, a drugi lubi grzyby. Ja muszę non stop przepraszać wszystkich i non stop usprawiedliwiać się, że mi się po prostu chce. Magda, mi się po prostu chce! - komentowała.
W tej części rozmowy Rozenek wyjątkowo się wzburzyła. I to do tego stopnia, że prawie zaczęła krzyczeć.
- Ja się budzę każdego dnia z głową pełną energii, głową pełną pomysłów, apetytem na życie. Dziś obudziłam się o 6, wycałowałam mojego 6-zębnego Henia, wycałowałam tego Radzia. Poszłam, ruszyłam się, porozciągałam się, bo chciałam, bo budzę się i się cieszę. I dlaczego do cholery ja mam ciągle za to przepraszać?! Ja tak mam, dziewczyny, po prostu! Jeden się rodzi z blond włosami, drugi się rodzi z ciemną skórą, trzeci ze skłonnością do cukrzycy, a trzeci z cholernie dużą energią do życia. Ja tak mam! - mówiła.
Rozenek przyznała, że gdy czyta komentarze kobiet, najczęściej ma ochotę przytulić te osoby, bo zdaje sobie sprawę, co muszą przechodzić.
- Przyrzekam, często mam tak, że myślę: "Dziewczyny, ja naprawdę was rozumiem, wiem, co wy chcecie mi wykrzyczeć". Ten hejt, te komentarze często naprawdę obraźliwe, jak odbieram na zasadzie, że one już nie mogą tego zdzierżyć, że dla nich to już jest za dużo. Że ja jestem uosobieniem czegoś, czego one nienawidzą, może przez to, że to kładzie na nich za duże wymagania, one nie chcą takiego życia i ja uosabiam takie życie, które dla nich nie ma wartości. Ale to jest moje życie! - komentowała.