Sandra Kubicka martwi się o wybory. "Ludzie zaczynają strajkować"
Sandra Kubicka zastanawia się, jak będą wyglądały tegoroczne wybory prezydenckie. Modelka przebywa obecnie w Miami i przez ograniczenia związane z pandemią koronawirusa nie ma możliwości oddania głosu.
Stanowisko rządu i lekarzy jest jasne: musimy się izolować, zostać w domu i unikać bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zatrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa. Zdecydowano już o zamknięciu m.in. granic, szkół, teatrów, kin, galerii handlowych i punktów usługowych. Ostatnio podjęto też decyzję o przełożeniu egzaminów ósmoklasistów i matur.
ZOBACZ WIDEO: Michelle Morrone w kwaranntannie we Włoszech
Ustalono jednak, że wybory prezydenckie 2020, które są zaplanowane na 10 maja, odbędą się w podanym terminie, ale za pomocą głosowania korespondencyjnego. Wielu Polaków nie zgadza się na taki system, bowiem kłóci się z zasadami narodowej kwarantanny. A jak na sytuację zapatruje się Sandra Kubicka, która na co dzień mieszka w Miami?
- W Stanach jest podobna sytuacja. Ludzie zaczynają też strajkować, nie chcą wyborów i są przeciwko temu. Nie wiem, jak to się odbędzie, bo wszystko jest zamknięte. Wszystko, oprócz sklepów, które są czynne do godz. 20. Ludzie wariują, bo nie da się nic załatwić. Do tego jest wysokie bezrobocie, bo Trump zamknął wszystko naraz. A wcześniej głosowanie odbywało się właśnie w miejscach publicznych, w urzędach. Wątpię, że to otworzą tylko po to, żebyśmy mogli głosować w Polsce. Jesteśmy oboje bezrobotni z Kaio (narzeczony Kubickiej - przyp. red.), nie wiem, jak to będzie - powiedziała w wideorozmowie z serwisem plejada.pl.
Modelka zapewniła jednak, że jeśli będzie miała możliwość głosowania korespondencyjnego w Miami, weźmie udział w wyborach.