Sidney Polak o koncercie w Trójce: "Nie jestem po żadnej stronie"
Po tym, jak Sidney Polak zagrał walentynkowy koncert w radiowej Trójce, pojawiły się zarzuty, że się sprzedał i "przykłada ręce do budowania reżimu". Polak: - Jestem muzykiem, to moja praca. Dlaczego mam płakać po kimś wyrzuconym z Trójki?
Sebastian Łupak: Zdecydowałeś się zagrać koncert walentynkowy w radiowej Trójce. Wiele komentarzy na twoim Facebooku to: ”wstyd, sprzedał się, obciach, nie przykładajcie ręki do budowania reżimu i niszczenia wolnych mediów.”, itd. Zabolało?
Sidney Polak: Nie będę tego czyścił ani kasował. Jedna piąta dislajków, cztery piąte lajków. Komentują tylko ci zbulewersowani, jak zawsze. Reszta zadowolona, że mogła nas posłuchać online.
Ludzie mają prawo do swojego zdania. Każdy teraz ma rozgrzane emocje polityczne, ale ja staram się być poza tym. Chcę dotrzeć ze swoimi piosenkami, ekumenicznie, do wszystkich.
Poza tym, mało brakowało, a rozmawiałbyś z Anią Rusowicz, a nie ze mną.
Dlaczego?
To ona miała zagrać ten walentynkowy koncert w Trójce, ale się rozchorowała. W czwartek zadzwoniła do mnie pani Zofia Sylwin, która pracuje od lat w Trójce, z informacją, że Ania się rozchorowała i czy nie chcielibyśmy zagrać w jej miejsce. Sprawdziłem, czy wszyscy moi muzycy mogą się w niedzielę pojawić. Okazało się, że tak i wtedy potwierdziłem granie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Co zdecydowało?
Przede wszystkim chodziło mi o promocję mojej nowej twórczości. Ale aspekt finansowy tez był ważny. Od pół roku nie zagraliśmy ani jednego koncertu, a czynsz za moje studio nagraniowe muszę płacić. Niestety, nie objęła mnie żadna pomoc finansowa państwa.
Są przecież programy pomocowe z Ministerstwa Kultury…
Ja się, niestety, nie załapałem. Natomiast większość zawodowych zespołów na polskiej scenie wzięła te pieniądze. I dobrze, bo dzięki temu mogą produkować następne swoje utwory. Z pewnością żaden zespół ani menadżer, który dostał pieniądze od ministra Glińskiego, nie skrytykuje mnie za granie w Trójce (śmiech).
Rozumiem, że musicie zarabiać na życie, a w pandemii nie możecie. Ale co z zarzutami, że graliście w radiu rządowym, propagandowym?
Jestem socjologiem z wykształcenia i nie chcę postrzegać rzeczywistości jako podziału na dwa plemiona. Dla mnie to jest to nie do przyjęcia. Ja nie jestem aż tak prostackim człowiekiem, by widzieć ten spór w barwach czarno-białych i opowiadać się tylko za jedną stroną.
Nie będę więc brał udziału w tej plemiennej retoryce, bo musimy przywyknąć, że konflikt w demokracji jest czymś normalnym. Powinniśmy mieć do siebie szacunek. Na to, jaki mamy światopogląd, wpływa i wychowanie, i tradycja, i religia. To wszystko ma znaczenie i jest bardzo skomplikowane.
Nie opowiadasz się po żadnej ze stron?
Nie. Chętnie gram dla Jurka Owsiaka i chętnie wspieram WOŚP, i nie rozumiem, dlaczego władza PiS się go czepia. Ale jednocześnie wystąpiłem na festiwalu w Opolu i chodzę do Marka Sierockiego do Teleexpresu. Nie mam z tym problemu.
A poza tym znam całą Polskę. Trzydzieści lat jeżdżenia po kraju pomogło. Do mnie po koncercie podchodzą różni ludzie. Jedni krzyczą ”Je*** PiS”, a inni opowiadają o wieloletnim układzie ludzi z PO, który rządził w ich regionie i którego już mieli dosyć.
A tak w ogóle uważam, że obecny podział jest wynikiem głębszych procesów socjologicznych. Winne są przede wszystkim korporacje. To one, za pomocą algorytmów, coraz bardziej personalizują informacje, które do nas docierają. Koncernom zależy na tym, żebyśmy się kłócili, bo jak jesteśmy emocjonalnie zaangażowani, to jesteśmy skłonni wydać więcej pieniędzy.
Stajemy się więc produktem internetowych ”ciasteczek”. Spersonalizowany przekaz, ustawiony pod nas, oddala nas coraz bardziej od siebie. To są właśnie te popularne ”bańki”. Przestajemy się już zgadzać nawet co do faktów. Jak śpiewa Dezerter: ”Kłamstwo to nowa prawda”.
Niektórzy mówią, że to właśnie media rządowe, w tym radio, odpowiadają za to kłamstwo. Z Trójki odeszło bądź zostało zwolnionych kilkudziesięciu dziennikarzy. To nie miało wpływu na twoją decyzję o graniu tam?
Ja nie mam nic do tego, jak dana spółka zarządza swoim personelem. Czy jakby Muniek wywalił mnie z T.Love, to któryś z dziennikarzy by płakał po mnie? Dlaczego więc ja mam płakać po kimś wyrzuconym z Trójki? Ja nie jestem dziennikarzem. Ja jestem muzykiem. Ja nie gram dla partii i nie gram na żadnych wiecach politycznych.
Gdyby jakaś restauracja dostałaby propozycję od PiS, że ma im zapewnić catering, i by im odmówiła tylko dlatego, że oni są z PiS, to ja bym się puknął w głowę.
Analogicznie – ja jestem muzykiem i to jest moja praca. Zagraliśmy koncert w Studio PR im. Agnieszki Osieckiej, czyli w świetnym miejscu, przy doskonałej aparaturze i do tego za wynagrodzenie. Chciałem udokumentować, jak teraz brzmi zespół i w jakiej jesteśmy formie. Nas, jako muzyków, kręci, że ten koncert został nagrany w świetnej jakości.
Ludzie pytają, dlaczego nie zagrałem w Radiu 357. Po pierwsze nikt do mnie stamtąd nie zadzwonił, a po drugie oni nie mają tak dobrego studia koncertowego.
Ostatnią płytę, zatytułowaną ”3”, wydałem w 2018 roku. Od dawna chciałem więc zagrać ten upragniony koncert w studio Osieckiej. Podobne koncerty wieńczyły promocję każdej mojej dotychczasowej płyty – w 2004 i 2009 roku - i zawsze był dla nas ważnym wydarzeniem.
Dlaczego nie zagraliście tego koncertu zaraz po ukazaniu się płyty w 2018 roku?
Ponieważ ani w roku 2019 ani w roku 2020 nie zaproponowano mi tego w tej formule.
Z tego, co wiem, od wielu lat w Programie Trzecim obowiązuje zasada, że polski zespół, który chce zagrać koncert promocyjny w studio im. Agnieszki Osieckiej, musi sam sfinansować koszty jego realizacji. Czyli nie dość, że zespół nie dostaje pieniędzy za granie, to musi jeszcze ten koncert wyprodukować. [to koszt około 3 tys. zł – red.] Taka jest smutna rzeczywistość.
Dlatego ja, chcąc dotrzeć z moją nową twórczością do ludzi w całej Polsce, zdecydowałem się zagrać niedzielny koncert. Oczywiście jestem wdzięczny, że ktoś mnie zagra w jakieś niszowej rozgłośni w audycji o muzyce reggae, ale ja muszę docierać do ludzi. I naprawdę nie mam jak się przebić do ludzi z małych miast inaczej niż przez medium ogólnopolskie.
Piosenkę ”Otwieram wino” grają wszystkie stacje, ale chciałbym, żeby ktoś kojarzył coś mojego poza tą piosenką oraz ”Chomiczówką”. A zaraz po koncercie w Trójce mój młody kuzyn ze Szczecina napisał: ”wujek, fajny koncert!” Jak inaczej dotarłbym teraz do Szczecina z nowym materiałem?
Ale przecież Trójce bardzo ostatnio spadła słuchalność, o poranku nawet poniżej Radia Maryja. Słuchasz jeszcze Trójki?
Nie za bardzo. Akurat mam amerykański samochód i mam w radiu nieparzyste częstotliwości. Trójka, co prawda, mi się załapuje, ale najchętniej słucham radia TOK FM. Uważam, że to jest najlepsza stacja i choć z wieloma rzeczami tam się nie zgadzam, to jestem ich fanem.
W środowisku muzyków podział na naszych i waszych istnieje?
Są wykonawcy, którzy jednego dnia grają i w TVP i TVN. Jeśli śpiewasz o miłości, to nie jesteś przecież polityczny. Każdy artysta sam o tym decyduje. ”Kodym” z Apteki ma to w d… i ma swoją audycję w Trójce. Wielu muzyków z południa Polski, jak Golec uOrkietra, udziela się w TVP. Nic mi do tego. Niech każdy gra, gdzie chce.
Powiedziałeś na początku, że chcesz być muzykiem ekumenicznym. Co to znaczy?
Polityka to nowoczesna gra marketingowa. Nie dajmy się jej zwariować. Przypinanie ludziom łatek jest słabe. Na czysto ludzkim poziomie i tu i tu są wartościowi ludzie, i tu i tu są kanalie, i tu i tu są donosiciele i skur…, i tu i tu są święci.
A ja chcę być ponad tym i grać dla wszystkich.