"SIX" w Teatrze Syrena w Warszawie. Ogień, na który czekaliście [RECENZJA]
Nie ma tu bogatej scenografii, nie ma spektakularnych efektów specjalnych, nie ma nawet przerwy. A jednak hit z West Endu "SIX" w reżyserii i z choreografią Eweliny Adamskiej-Porczyk to przedstawienie kompletne, sześciogwiazdkowe i obowiązkowe do obejrzenia w Teatrze Syrena w Warszawie.
W ostatnich latach na deskach Teatru Syrena w Warszawie mogliśmy oglądać mniej lub bardziej udane przedstawienia, zarówno autorskie jak i tzw. licencyjne. Ale warto wrócić do "Bitwy o tron", którą w 2021 roku wyreżyserował Jacek Mikołajczyk. W tamtym autorskim przedstawieniu polscy królowie walczą o uznanie publiczności, a historia Polski jest opowiedziana w atrakcyjny sposób, osadzona w eurowizyjnej stylistyce. Po tym sukcesie Teatr Syrena zaczął zabiegać o licencję na wystawienie musicalu "SIX" (który stał się inspiracją dla polskiej "Bitwy"). Hitu z West Endu, który wziął na warsztat dość ciężki temat, a mianowicie historię króla Anglii Henryka VIII i jego żon.
Musical powstał jako spektakl studentów Uniwersytetu Cambridge i został zaprezentowany na festiwalu Fringe w Edynburgu. Tam wzbudził sensację i szybko trafił na sceny Londynu i Nowego Jorku. Jego amerykańska wersja została nagrodzona statuetkami Tony – musicalowymi Oscarami – w kategoriach "Najlepsza muzyka" oraz "Najlepsze kostiumy".
Kobiety rządzą
We wrześniu 2023 r. przyszedł w końcu czas na polską premierę "SIX". Ten musical zaskakuje na każdym kroku. Bo zamiast bogatej, zmieniającej się scenografii mamy koncertową scenę z zespołem ustawionym po obu stronach. Nad nimi wisi konstrukcja przypominająca wielki żyrandol z jadalni w zamku lub koronę. Nie ma w tym przedstawieniu także spektakularnych efektów specjalnych – nie pada deszcz, nie spadają żyrandole, nie ma zapadni i obrotowych podestów. W "SIX" nie ma też nawet przerwy, do czego przyzwyczajeni są widzowie teatrów muzycznych (zazwyczaj przedstawienia trwają ok. 150 minut, z przerwą).
Co więc sprawia, że to przedstawienie wciąga widza od pierwszych minut i trzyma w napięciu przez 80 minut?
Na sukces "SIX" w Teatrze Syrena w Warszawie składa się kilka elementów. Po pierwsze doskonała reżyseria poprowadzona choreografią. Ewelina Adamska-Porczyk ma to szczęście, że myśli ruchem scenicznym. Pozwoliło jej to akurat w "SIX" osiągnąć niesamowity efekt. Pokazała coś więcej niż koncertowe układy, ruchem opowiedziała emocje i historie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Natalia Nykiel o Krystynie Pawłowicz i sukience z wizerunkiem Matki Bożej: "Moi rodzice są wierzący, a się nie obrazili"
Oczywiście widać, że narzuciła zespołowi dużą dyscyplinę. Ale dzięki temu główne bohaterki – żony króla Henryka VIII poruszają się na scenie z dużą swobodą, przechodząc ze scen zbiorowych do solowych występów. Obsada – to oczywiste – to klucz do sukcesu. W wyniku castingu do Syreny zaproszono świetne artystki: Olgę Szomańską, Martę Burdynowicz, Małgorzatę Chruściel, Annę Terpiłowską, Natalię Kujawę, Izabelę Pawletko, Agnieszkę Rose, Martę Skrzypczyńską i Aleksandrę Gotowicką. W różnych konfiguracjach obsadowych wcielają w Katarzynę Aragońską, Annę Boleyn, Jane Seymour, Annę z Kleve, Katarzynę Howard i Katarzynę Parr.
Ani obsada, ani choreografia nie pomogłyby, gdyby w tym koncertowym przedstawieniu (tak trzeba je zdefiniować) nie było dopracowanego nagłośnienia. Na szczęście teatr konsekwentnie inwestuje w kwestie techniczne, dzięki czemu z każdą premierą spektakle muzyczne brzmią coraz lepiej. Dzięki dobremu nagłośnieniu i niezłej dykcji aktorek/piosenkarek wybrzmiewają tłumaczenia Jacka Mikołajczyka. Trafne, ironiczne i jak zwykle dopasowane do języka polskiego. Przyjemnie się tego słucha, poznając historie inspirowane losami żon króla Anglii.
Trochę z Adele, trochę z Beyonce
Siłą "SIX" jest zdecydowanie estetyka. Mimo prostej, ascetycznej scenografii Anny Adamek, doskonały dobór i reżyseria świateł wypełniają scenę po brzegi. Pozwalają widzom przenosić się w różne muzyczne światy, zarówno te znane z koncertów Beyonce, Adele czy Taylor Swift. Choć wszystkie panie śpiewają jak podczas finału "The Voice of Poland", a razem brzmią jakby grały dla kilkudziesięciu tysięcy fanów na stadionie, zdecydowanie wyróżnia się wokalnie i emocjonalnie postać Jane Seymour stworzona przez Martę Burdynowicz. Nie brakuje jej przy tym doskonałego poczucia humoru, którym już dawno temu podbiła publiczność Teatru Muzycznego Roma czy Teatru Muzycznego w Poznaniu.
O czym jest "SIX"? Ponieważ jak już wspomniałem wyżej nie jest to typowy musical, nie ma tu też typowego libretta. Podczas koncertowego wieczoru poznajemy żony Henryka VIII, które wyśpiewują nam o zdradach, wadach króla, a także o swoich dramatach (jak np. ścięcie głowy czy śmierć po narodzinach dziecka). Teoretycznie zabiegają o tytuł "naj", jednak w praktyce ich siłą jest współpraca.
Najsłabszym ogniwem przedstawienia są kostiumy. Choć te w londyńskiej wersji też mi się nie podobały, to jednak trochę zahaczały o epokę, o której mówią. W Teatrze Syrena Krystian Szymczak postawił na koncertowe stylizacje, które do mnie nie przemawiają.
"SIX" w Teatrze Syrena to przedstawienie kompletne, sześciogwiazdkowe i obowiązkowe do obejrzenia. Toby Marlow i Lucy Moss stworzyli nietypowy, ale świetny rozrywkowy musical, który zrozumiała i świetnie przełożyła na polskie warunki Ewelina Adamska-Porczyk. To ogień, na który czekaliście.
Ocena spektaklu: ******/******
Jakub Panek, krytyk teatralny, dziennikarz i wydawca Wirtualnej Polski