Metamorfoza Skrzyneckiej. "Człowiek czuje się mocno zdołowany"
"Mam poczucie, że jestem bez perspektyw". Katarzyna Skrzynecka wyznaje, że w trakcie pandemii narzekała nie tylko na brak pracy, ale także motywacji. W konsekwencji doprowadziło to aktorkę do "zajadania smutków".
Katarzyna Skrzynecka jest prawdziwą ulubienicą publiczności. Aktorka, piosenkarka i prezenterka telewizyjna pierwsze artystyczne kroki stawiała w Teatrze Buffo pod okiem Janusza Józefowicza. Kasia przyznaje, że jej pasją są nie tylko występy sceniczne, ale także uprawianie przeróżnych dyscyplin sportowych.
Skąd u artystki tak duże zamiłowanie do aktywności fizycznej? Mąż Skrzyneckiej, Marcin Łopucki od lat zajmuje się sportem. W przeszłości trenował judo i karate. Swoich sił spróbował także w triathlonie. Największe sukcesy osiągnął jednak w akrobatyce i fitnessie. To kilkukrotny mistrz Europy i wicemistrz świata w tych dyscyplinach.
Skrzynecka: można przeżyć 8 tyg. bez hejtu
Aktorka od lat podkreśla, że często trenuje wraz z ukochanym, czemu zawdzięcza tak smukłą sylwetkę. Ostatnio jednak przeszła pewną metamorfozę. Fani Skrzyneckiej zauważyli, że kobieta znacznie przytyła. Sama zainteresowana w rozmowie z Jastrząb Post skomentowała wzrost swej wagi słowami:
"W moim przypadku wyglądało to w ten sposób, że skoro już jestem zamknięta w domu, nie mogę pracować w moim zawodzie, nie mogę aktywnie potrenować, to mam poczucie, że jestem bez perspektyw, bez pracy na najbliższy czas. Człowiek czuje się tym mocno zdołowany, bezradny. I jak jeszcze w poczuciu tej ogólnej życiowej, chwilowej porażki nas wszystkich, jeszcze mamy jeść same liście i się głodzić, to już trzeba być masochistą. W związku z tym, ja przynajmniej tak miałam, że jak już siedziałam w domu, nie mogłam iść do pracy, to przynajmniej kolacyjka. No więc kolacyjka, po kolacji kieliszek wina, które też jest kaloryczne. Nie sprzyja to chudej sylwetce w pandemii".