Sprawa bez precedensu. Uciekła od szejka, teraz walczy w sądzie. Nowe doniesienia
Księżniczka Haya zabrała dwójkę dzieci i uciekła z Dubaju przed mężem. Jak przyznał teraz sąd: miała powód, by bać się o życie swoje i pociech.
Latem 2019 r. świat obiegła sensacyjna historia: księżniczka Haya, ulubienica Emiratczyków, uciekła z kraju, zabierając ze sobą dwójkę dzieci i ponad 30 mln dolarów. Z Dubaju prawdopodobnie eskortował ją jeden z niemieckich urzędników. W końcu dotarła do Wielkiej Brytanii, do Londynu. Zaszyła się w posiadłości w Kensington, którą nabyła już wcześniej. Haya postanowiła walczyć w brytyjskim sądzie o przyznanie jej pełnej opieki nad dziećmi i zakaz zbliżania się dla jej męża, premiera Zjednoczonych Emiratów Arabskich - szejka Mohammeda bin Rashid Al Maktoum.
W mediach na całym świecie rozpisywano się o tym, że szejk może porwać swoje dzieci, tak jak to stało się w przypadku jego córki Latify. Dziewczyna uciekła z Dubaju w 2018 r., a ojciec wysłał po nią doświadczonych komandosów, którzy porwali ją prosto z jachtu, którym próbowała uciec. Brytyjski sąd przypomniał właśnie tę historię podczas ostatniego posiedzenia w sprawie księżniczki.
Zobacz: "Byłam arabską stewardessą". Polka nie była jedyną wykorzystywaną kobietą
Przed brytyjskim sądem toczy się sprawa żony szejka. W środę, 6 października, odbyło się kolejne posiedzenie, o którym donoszą tamtejsze media. Najważniejsza informacja, jaka wypłynęła: sąd uznał, że Haya miała powody, by bać się o życie swoje i dzieci. Przede wszystkim dlatego, że jej były mąż starał się o kupno posiadłości Castlewood w Berkshire (niedaleko jej obecnego miejsca zamieszkania). Zdaniem księżniczki była to "część planu, który polegał na porwaniu dzieci i skrzywdzeniu jej".
Sir Andrew McFarlane, reprezentujący wydział rodzinny w Sądzie Najwyższym, przyznał, że szejk Mohammed "prowadził kampanię zastraszania" swojej byłej żony. - Okoliczności są takie, że wystarczy moment, by porwać dziecko z ogrodu czy terenów posiadłości, tak więc należy uniemożliwić ojcu ewentualne zbliżanie się do posiadłości matki dzieci - komentował McFarlane, który podkreślał, że szejk będzie chciał powrotu dzieci do Dubaju za wszelką cenę.
Sąd przypomniał, że uprowadzona w sierpniu 2000 r. córka emira - Shamsa - najpierw została przewieziona do posiadłości w Newmarket, potem zabrana helikopterem do Francji, a stamtąd dopiero prywatnym samolotem przetransportowano ją do Dubaju. Porwana kilka lat później Latifa chciała uciec od ojca, wynajmując jacht. Jej też się nie udało oderwać od szejka. W sądzie wyszło także na jaw, że szejk i jego współpracownicy zhakowali telefon Latify. W ten sposób mogli ją namierzyć podczas ucieczki.
W związku z tym, zdaniem sądu, Haya "jest usprawiedliwiona". Jeden z prawników księżniczki dodał: - Dzieci są narażone na potężne ryzyko. I jeśli mówię o ryzyku, to mam na myśli to, co spotkało Shamsę i Latifę.