Wstrząsające wyznanie studentki. Ujawnia, co robili profesorowie
"Pogryzł ją od dłoni do szyi na oczach całej grupy", "wpadł w furię i rzucił w grającą grupę krzesłem", "uderzył studentkę w twarz tak mocno, że z nosa trysnęła jej krew" - to tylko kilka przykładów zachowań profesorów Szkoły Filmowej w Łodzi, o której pisze aktorka Anna Paliga.
O przemocy w środowisku filmowym czy teatralnym mówi się nie od dziś. Jesienią 2020 r. głośno było o mobbingu i przemocy psychicznej w teatrze Gardzienice. "Codziennie brałam leki uspokajające, żeby zasnąć, używałam środków odchudzających, żeby uniknąć cynicznych komentarzy, ale i tak wyłam z upokorzenia, kiedy podczas prób, w obecności kolegów, a czasem też zaproszonych widzów, wysłuchiwałam ze szczegółami, jak potworne jest moje ciało, głos i jak jestem pozbawiona talentu" - mówiła jedna z aktorek. O tej sprawie pamiętają dziś już osoby z filmowego środowiska. Teraz polscy artyści, publicyści i członkowie organizacji pozarządowych nagłośniają inną, równie wstrząsającą historię przemocy.
Aktorka Anna Paliga przedstawiła Małej Radzie Programowej Łódzkiej Szkoły Filmowej swoje stanowisko na temat nadużyć, jakich mają dopuszczać się profesorowie i inne osoby pracujące ze studentami tej uczelni. Historie, które opisuje, mogą szokować.
Zobacz: "Odkrywamy karty". Aleksandra Domańska o nagości na planie i paraliżującej scenie sprzed kilku lat
Paliga zaznacza na wstępie swojego długiego wpisu na Facebooku, że w jej odczuciu uczelnia nie daje studentom poczucia bezpieczeństwa i nie dba o zasady etyki.
- Absolwenci nie wiedzą, jakie są ich prawa jako aktorów, jak można bronić się przed mobbingiem, wykorzystaniem seksualnym na planie, a przemocowe przekraczanie swoich granic psychicznych i fizycznych uważają za niezbywalną część zawodu - pisze.
Jak w praktyce wygląda to przekraczanie granic? Paliga zaznacza, że "większość z tych zdarzeń z pewnością dotarła do władz wydziału, bądź uczelni i z premedytacją zostały zamiecione pod dywan".
Padają konkretne nazwiska i stanowiska. Jeden z nauczycieli miał któregoś dnia wpaść w furię, rzucić krzesłem w grającą grupę, po czym z pięściami ruszyć na jednego ze studentów. - Przed uderzeniem powstrzymał się w ostatnim momencie, widząc grupę chowającą się w kątach sali - opisuje.
Inny profesor: "uderzył studentkę w twarz tak mocno, że z nosa trysnęła jej krew. Do przerażonego partnera scenicznego dziewczyny powiedział „tak to powinieneś grać, ucz się”. Kiedy Jagoda Szelc opowiedziała o tym zdarzeniu w wywiadzie po premierze 'Monumentu', sprawa została skrzętnie przemilczana zarówno przez władze uczelni, jak i władze wydziału".
Kolejny: "wyciągnął studentkę na środek sceny, po czym pogryzł ją od dłoni do szyi na oczach całej grupy, po to żeby pokazać drugiemu studentowi, jak gra się pożądanie".
Nauczycielka: "zmusiła studentkę do rozebrania się w trakcie egzaminu. Przed samym pokazem, kiedy moja koleżanka wciąż stawiała opór padło sformułowanie 'Albo zdejmiesz stanik, albo wyrzucę cię z uczelni'. Pani ta nie przestała pracować na wydziale. Została zaproszona do pracy z innym rokiem na warsztatach prowadzonych w trakcie ich wolnych weekendów. Warsztaty były obowiązkowe".
Aktorka opisuje sytuację, kiedy jeden z profesorów polecił studentom dobranie się w pary, stanięcie na przeciwko siebie w cielistych majtkach i komentowanie, co nie podoba im się w drugiej osobie. Wymienia też rektora szkoły, reżysera Mariusza Grzegorzka, który miał wpadać w furię i wyzywać ją od "pierd...ych szmat, k...ew".
- O wszystkim szczegółowo dowiedział się ode mnie prorektor Michał Staszczak. Usłyszałam, że 'nie umiem zaciskać zębów, a powinnam' i że 'jestem zbyt miękka na ten zawód'. Skończyło się to dla mnie załamaniem nerwowym, tabletkami przeciwlękowymi i długotrwałą terapią - wyznaje.
Anna Paliga zaznacza, że przytoczone przez nią sytuacje to "kropla w morzu nadużyć". Niezbędna jest nie tylko reakcja uczelni, ale przede wszystkim otwarta dyskusja o tym, co zrobić, by takie nadużycia nie miały już miejsca. Dlatego na wpis Paligi odpowiedziały w kilka godzin setki osób - w tym znani aktorzy, reżyserzy i publicyści.
Dawid Ogrodnik napisał: - Nie bójcie się, czas skończyć ze strachem i krzywdami; a ten zawód uprawia się z miłości i dla miłości! Każda forma przemocy jest zła i wobec tych działań należy wyciągnąć konsekwencje! Gratuluję odwagi i zachęcam, by o tym mówić!
Jan P. Matuszyński, reżyser m.in. "Ostatniej rodziny" punktuje: - Po przeczytaniu poniższego listu uważam, że sprawy w nim poruszane powinny zostać szczegółowo zbadane i wyjaśnione. Takie traktowanie studentów jest niedopuszczalne i zachęcam zarówno Szkoła Filmowa w Łodzi / PWSFTviT, jak i przedstawicieli środowiska do pochylenia się nad tematem. Przeczytajcie proszę i nie zostawiajmy tego.
Trwa ładowanie wpisu: facebook