Szokujące wyznania aktora. Wyjawił, dlaczego oszczędził szczegółów
Matthew McConaughey wydał zbiór spisywanych przez lata wspomnień. Nie pominął tych najbardziej traumatycznych. Wyjawił jednak, dlaczego nie miał i nie ma zamiaru zagłębiać się w szczegóły.
20 października w postaci książki ukazały się wspomnienia Matthew McConaughey’a. Pozycja "Greenlights" zawiera szczegóły dotyczące życia prywatnego zdobywcy Oscara. Aktor nie wahał się sięgać w niej nawet do traumatycznych wspomnień.
Z okazji premiery udzielił wywiadu, w którym przybliżył, czego fani mogą spodziewać się w książce, poruszył media i środowisko. Wyjawił bowiem, że w dzieciństwie był molestowany, a do pierwszego razu został zmuszony szantażem.
Ale to nie wszystko. W "Greenlights" McConaughey zdradza też, że w młodości został też wykorzystany.
Czarny rok dla światowego kina. Przez pandemię nie ma co oglądać
"Molestował mnie mężczyzna, gdy miałem 18 lat. Byłem nieprzytomny, a on zrobił to na pace furgonetki".
Mimo bolesnych doświadczeń aktor zdaje się nie przejmować przeszłością i podchodzić do niej z dystansem.
"Nigdy nie czułem się ofiarą. Mam wiele dowodów na to, że świat knuje, aby mnie uszczęśliwić" - twierdzi McConaughey.
- Nie czułem w żaden sposób, żeby ujawnienie szczegółów tych wydarzeń wniosło coś konstruktywnego – powiedział w niedawnym wywiadzie. – Tylko w tym przypadku miałyby rację bytu. Być może ktoś mógłby się utożsamić z tą historią.
Aktor czuł jednak, że zbytnie zagłębianie się w szczegóły nie będzie dobrym krokiem. Wręcz przeciwnie zamiast przysłużyć się naświetleniu problemu, mogłoby przysłużyć szukaniu sensacji. – Mam wrażenie, że zwyczajnie mogłyby zostać wyrwane wyłącznie do przedrukowania w prasie – dodał.
- Mogłoby doprowadzić do tego, że każdy wywiad prowadziłby do "poznaj szczegóły jak był molestowany", a każdy nagłówek brzmiałby "przeczytaj, kiedy był szantażowany" i byłby to zły nagłówek – stwierdził.
Aktor nie chce stawiać się w pozycji poszkodowanego wspominającego traumę sprzed lat. – Te wydarzenia dotknęły mnie kiedy miałem 15 i 18 lat. Gdyby rozegrały się, kiedy byłem młodszy, może byłbym bardziej zagubiony. Ale kiedy stało się to, co się stało, było dla mnie jasne, że było to złem i że nigdy nie powinno mieć miejsca. Posiadanie tego klarownego osądu pozwoliło mi tego nie rozdrapywać. Nie miałem też zaburzonego oglądu, jak powinien funkcjonować świat – dodał w wywiadzie.
Aktor przyznał, że wspomnienia, które wydał, spisywał bez mała 36 lat. Impulsem do podzielenia się z nimi ze światem była namowa żony. To ona stwierdziła, że przyszedł czas, by ujrzały światło dzienne. – Miałem w życiu niejednokrotnie żółte i czerwone światło. Traumatyczne przeżycia czy strata bliskiej osoby, jak ojca sprawia, że się zatrzymujesz. Dla mnie zdanie sobie sprawy z tego wszystkiego, z całej mojej drogi było nauką. Nauką, jak iść dalej. Dla mnie stało się zielonym światłem – podsumował.