James Franco
Okradziony został również przystojny gwiazdor Hollywood. Jednak w tym przypadku procesu nie wytoczył aktor, tylko wspólnicy menedżera - Milesa Levy'ego. Oszust pewnego dnia powiedział swoim biznesowym partnerom, że Franco za usługi nie będzie już płacił 15 proc. od swoich zysków, a tylko 10 proc. Cwany menedżer jedną trzecią należnej przedsiębiorstwu sumy zachowywał dla siebie. Sprawa zakończyła się cichą ugodą, a Franco zrezygnował z usług firmy, która reprezntowała go od początku jego kariery.