Violetta Villas: nieszczęśliwa diwa. Tłumy ją kochały, ale prywatnie cierpiała
Zrobiła karierę, o której marzyła niejedna artystka, ale ciężar sławy zbyt ją przytłoczył. Pragnęła miłości, lecz nie dane jej było zaznać szczęścia u boku ukochanego. Odeszła w samotności, 5 grudnia 2011 roku.
Tak naprawdę nazywała się Czesława Cieślak i urodziła się w Heusy, belgijskiej miejscowości będącej dziś częścią miasta Verviers. Do Polski jej rodzina wróciła w 1946 roku, gdy Czesława miała osiem lat; zamieszkali wówczas w Lewinie Kłodzkim. Dość szybko okazało się, że dziewczynka ma nieprzeciętny talent muzyczny, wyróżniała się doskonałym głosem, który ćwiczyła pod okiem ekspertów, miała słuch absolutny i błyskawicznie uczyła się gry na różnych instrumentach.
Ciężar sławy
Wydawało się, że kariera sceniczna jest jej pisana, lecz ojciec miał wobec Czesławy inne plany. Mężczyzna uważał, że miejsce kobiety jest w domu, dlatego gdy jego córka osiągnęła siedemnasty rok życia, kazał jej wyjść za mąż za porucznika Piotra Gospodarka. Na protesty nastolatki nikt nie zwracał uwagi; zignorowano również jej zawodowe plany. Czesława ślub wzięła, wkrótce potem urodziła syna Krzysztofa, lecz ostatecznie małżeństwo zakończyło się rozwodem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Margaret o Villas: "Jestem do niej podobna z wyglądu!". Zaśpiewała przed kamerą piosenkę gwiazdy
Nie potrafiła pożegnać się ze swoimi marzeniami o podbiciu branży muzycznej, stale się dokształcała i wreszcie, już jako Violetta Villas, zaczęła odnosić pierwsze sukcesy. Zachwyciła słuchaczy radia, wygrała plebiscyt "Expressu Wieczornego" i trafiła na festiwal w Sopocie. Jej występ odbił się głośnym echem, dzięki czemu młodą artystkę zauważono i zaczęto zapraszać na sceny nie tylko w kraju, ale i zagranicą.
Zachwycała charyzmą, jej głos elektryzował publiczność, a sceniczny wizerunek przyciągał uwagę. Występowała u boku światowych sław, porównywano ją do Marii Callas, mówiono, że ma "atomowy głos". Kariera była dla niej ważna, chciała udowodnić wszystkim, że ma niepowtarzalny talent, że zasługuje na zdobytą pozycję. Uwielbiała ekstrawagancję, nieustannie chciała się wyróżniać.
Miała obsesję na punkcie urody; choć była niezwykle piękną kobietą, stale coś sobie w wyglądzie poprawiała. I wiele opowiadała o swoim życiu, choć nader często zdarzało się jej mijać z prawdą, bo też i chętnie ubarwiała rozmaite historie, a czasem wręcz celowo mijała się z prawdą. Źle reagowała na krytykę, była bardzo wrażliwa na złośliwe komentarze i, przede wszystkim, cierpiała z powodu dojmującego uczucia samotności. Mówiło się, że nie zdołała udźwignąć sławy, której tak pragnęła.
Nie ma miłości bez zazdrości
Jej wielką miłością był poznany w latach sześćdziesiątych Janusz Ekiert – później wyzna, że to jedyny mężczyzna, którego naprawdę kochała i któremu pozostała wierna. Kłócili się, rozchodzili i wracali do siebie. Kariera i zagraniczne wyjazdy artystki nie wpływały dobrze na ich relację, ale Villas nie zamierzała rezygnować z szans (takich jak wyjazd do Stanów Zjednoczonych), na które z takim poświęceniem pracowała.
Jednocześnie szalała z zazdrości, a związek na odległość wpędzał ją w rozpacz. Dla Ekierta ta sytuacja też stawała się nie do wytrzymania i kiedy Villas koncertowała w Las Vegas, ożenił się z inną kobietą, pianistką Lidią Grychtołówną. I choć stale korespondował z Villas, nawet słowem nie wspomniał o swoim ślubie.
Gdy artystka wróciła do Polski i dowiedziała się o wszystkim, wpadła w rozpacz. Udało się jej jednak namówić ukochanego, by na jakiś czas do niej wrócił – spędzili ze sobą kilka następnych miesięcy. Tak burzliwych, że w 1973 roku Ekiert uznał wreszcie, że ma dość, i wrócił do żony. Villas nigdy o nim nie zapomniała.
W styczniu 1988 roku piosenkarka poślubiła poznanego rok wcześniej Tadeusza Kowalczyka, lecz już w październiku do sądu trafił pozew rozwodowy. Mąż zarzucał Villas, że zbyt dużo się modli (już lata wcześniej pocieszenia szukała w religii), a wszystkie uczucia przelewa na zwierzęta. A te faktycznie zajmowały w sercu artystki istotną rolę.
Na swojej posesji w Lewinie Kłodzkim założyła schronisko dla zwierząt, lecz szybko się okazało, że sama nie potrafi sobie poradzić ze stale rosnącą liczbą podopiecznych. Zaczęła uskarżać się też na problemy finansowe, bowiem utrzymanie tylu zwierząt mocno nadszarpnęło jej finanse. Ostatecznie, ze względu na nieodpowiednie warunki sanitarne, została zmuszona do zamknięcia swojego schroniska.
Śmierć w samotności
O problemach zdrowotnych artystki w kuluarach szeptano od dawna – mówiono o jej uzależnieniu od rozmaitych używek i pogarszającym się zdrowiu psychicznym. Pod koniec 2006 roku Villas trafiła do szpitala psychiatrycznego. Nie potrafiła odróżnić wrogów od przyjaciół i nierzadko dawała się wykorzystywać. Odcięła się od bliskich, którzy chcieli jej pomóc.
Zmarła 5 grudnia 2011 roku, w swoim domu. Podczas postępowania w sprawie śmierci artystki na jaw wyszły niepokojące informacje. Sekcja zwłok wykazała, że Villas była mocno niedożywiona i zaniedbana, miała na ciele liczne urazy, a zanim odeszła, przez kilkanaście godzin strasznie cierpiała.
W związku z tym opiekunce wokalistki, Elżbiecie, postawiono zarzut nieudzielenia pomocy, a także znęcenia się zarówno fizycznego, jak i psychicznego nad Villas. Spadek, o który Elżbieta walczyła wraz z synem piosenkarki, ostatecznie sąd przyznał właśnie jemu. Artystkę pochowano na warszawskim cmentarzu Powązkowskim.