W poszukiwaniu bohatera. "Czarny Szekspir" w Teatrze Syrena [RECENZJA]
Teatr Syrena w Warszawie zaproponował widzom autorski projekt Jacka Mikołajczyka i Tomasza Filipczaka "Czarny Szekspir". Przed tym musicalem o Irze Aldridge’u - pierwszym znanym na całym świecie czarnoskórym aktorze, który trafił do Łodzi - spore wyzwanie: podbić Warszawę.
Jacek Mikołajczyk należy do grona najlepszych polskich reżyserów musicalowych. O teatrze muzycznym może mówić godzinami, a jego pasja owocuje nie tylko wieloma sukcesami na deskach stołecznej Syreny, ale także m.in. w Bydgoszczy czy Poznaniu. Jest na bieżąco ze światowymi trendami tego gatunku, wielokrotnie obserwując światowe hity m.in. w Londynie.
Nie wystarczają mu jednak realizacje tzw. licencji, czyli sięganie po sprawdzone na Broadwayu czy West Endzie tytuły, do których zresztą zawsze przygotowuje udane przekłady.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Paulina Krupińska o "Azja Express". Zdradza, dlaczego nie zabrała męża
Po sukcesie "Bitwy o tron" w Teatrze Syrena, tym razem znów z Tomaszem Filipczakiem (muzyka) postanowił pokazać w stolicy historię Iry Aldridge’a. "Czarny Szekspir" to historia jego sukcesów m.in. w Londynie, popularności na świecie i ciekawego łódzkiego wątku, gdzie Aldridge zmarł i został pochowany. Ten pierwszy czarnoskóry amerykański aktor specjalizował się w Szekspirze, zagrał wiele doskonale przyjętych przez krytykę ról.
"Czarny Szekspir" bez Szekspira
Ale uporządkujmy. O czym jest "Czarny Szekspir"? Twórcy rysują tę historię tak:
"Akcja spektaklu toczy się w połowie XIX wieku, w dobie chwiejących się w Europie autorytarnych rządów i buzujących ruchów rewolucyjnych i narodowowyzwoleńczych. Wystarczy iskra, by doprowadzić do ogólnoeuropejskiego wybuchu. Czy wznieci ją Aldridge, rozpalający serca widzów szekspirowskimi rolami? Czy jego występy to część spisku? Czy Szekspir i teatr mogą zmienić świat? I czy światowa rewolucja zacznie się w przemysłowej Łodzi? Musical łączy cechy historyczno-politycznego thrillera, kryminału i bohaterskiego eposu, to opowieść o miłości, buncie, a przede wszystkim - o teatrze".
Co w efekcie oglądamy w Syrenie? Na pewno bardzo dobrze wyreżyserowane przedstawienie z udaną choreografią (Jarosław Staniek) i przepięknymi kostiumami z epoki (Katarzyna Adamczyk) w mądrze wymyślonej i zaprojektowanej scenografii (Grzegorz Policiński). Napisana przez Tomasza Flipczaka muzyka nie porywa, ale to nie znaczy, że nie jest udana. Ma kilka mocniejszych momentów, jak np. znakomity "Gniew" czy pieśni rewolucjonistów. Brak jej jednak silnego motywu przewodniego, męczy przy scenach zbiorowych.
Obsada "Czarnego Szekspira" to w większości znani widzom Syreny i polskiego teatru musicalowego aktorzy. Najciekawsze role kreują Anna Terpiłowska (Jenny Lind), Marta Burdynowicz (Emma Shelley) i Przemysław Glapiński (Jago).
Niestety Mikołaj Woubishet, któremu Jacek Mikołajczyk powierzył główną rolę Iry Aldridge’a, tejże roli nie udźwignął. Nie zachwyca ani wokalnie, ani aktorsko. A finałowa scena z jego monologiem nawet nie zahacza o geniusz Szekspira, który był dla jego bohatera Bogiem.
Jacek Mikołajczyk być może zbyt ambitnie podszedł do libretta "Czarnego Szekspira", przesycając je szczegółami, włączając w to m.in. wątki ukraińskie z aluzją do trwającej rosyjskiej agresji. I być może dlatego ja opuściłem teatr w poszukiwaniu bohatera.
Ocena spektaklu: ***/******
Jakub Panek, dziennikarz i wydawca Wirtualnej Polski